Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2008

"Pozytywnego coś, pozytywnego..."

Już jakiś czas temu miałem coś napisać, ale nawał zajęć + brak czasu + chęć odpoczęcia od wszystkiego , robią jednak swoje. Dzisiaj postanowiłem się wreszcie zebrać i napisać jakąś wiadomość, żeby nie było, że mamy na pokładzie trupa (w zależności od upodobań, dotyczy bloga lub mnie). Pojawiło mi się w głowie kilka tematów, może niektóre nawet uda się w najbliższym czasie zrealizować (już słyszę te okrzyki powszechnego huraoptymizmu ;-)), ale i z tych aktualnych miałem dylemat, co wybrać. Najpierw na tapetę wpadł mi tak przeze mnie lubiany Prezydent Francji, Nicolas Sarkozy i jego wdzięczne pomysły. O odcinaniu od sieci za ściąganie nielegalnych plików z Internetu, które miało by być wprowadzone w całej Unii Europejskiej, zapewne już przeczytaliście [1] . Co bardziej złośliwi zauważają, że pomysł taki narodził się jakiś czas po ślubie Sarkozy'ego z niejaką Carlą Bruni (zaś związek przyczynowo-skutkowy znajdzie sami ;-) ). Na uwagę również zasługuje fakt, jak bardzo Pan Prezydent

Niezależni.org [ku pamięci]

Wpis zdecydowanie okazjonalny, chociaż lepiej by było (w moim - jak również kilku[nastu] innych ludzi mniemaniu - gdyby takiej okazji nigdy nie było). Dzisiaj swoją działalność kończy miejsce dla mnie szczególne, przez długie lata utożsamiane z moim "internetowym domem", adresem, pod którym zawsze czułem się "u siebie". Zaczęło się kilka dobrych lat temu, kiedy kidzior (Marek Karcz) wpadł na pomysł zorganizowania strony do Listy Niezależnych Radia Łódź. Najpierw współpraca z Radiem Łódź, później przejście na własną rękę, wiele recenzji, informacji o koncertach (początkowo głównie z Łodzi, później pojawiały się informacje z Pabianic, Bełchatowa, Piotrkowa Trybunalskiego - aż w końcu nawiązano współpracę z jednym z krakowskich klubów..). W końcu organizowanie koncertów pod własnym szyldem (z banerem, który zaginął w akcji..), zloty bardziej i mniej świąteczne, ale zawsze w dobrych humorach i z niezapomnianymi akcjami. Dzieliło nas czasami prawie wszystko, łączyło zami

Impreza u Leszka

Za taki tytuł posta mogę pewnie skończyć jak kilkoro znanych ludzi w Polsce, chociażby niejaki poseł do zadań specjalnych (żeby nie powiedzieć poseł specjalny , bo się kojarzyć może...) tudzież pewien bezdomny Przemysław D., co jak wypije, to każdemu podskoczy i nie ma mocni. Oczywiście w tytule nie chodzi mi o znieważenie głowy państwa, ale o pewną refleksję na temat ostatniej imprezy.. tfu, balu / gali, na który się złożyłem i nawet nie zostałem zaproszony. Nie będę się rozwodził o celowości lub niecelowości organizowania takiej fety - zbyt dużo było na ten temat napisane, a i gdzie 3 Polaków, tam 4 zdania na dany temat. Na balu (jak napisałem wcześniej) nie byłem, nie dostałem zaproszenia - niestety, także o jego przebiegu za dużo powiedzieć również nie mogę. Chociaż jak czytam wypowiedzi Aleksandra Kwaśniewskiego , który z pewnością w niejednym miejscu był i z niejednym pił, a który to przychylnie wypowiadał się o organizacji balu: W opinii b. prezydenta - który był jednym z gości

Reanimacja zombie

Ile razy można reanimować trupa? Odpowiedź: ile razy ktoś ma na to ochotę. Co najlepsze, można robić to z takim przekonaniem, że za każdym razem ma się wrażenie, że tym razem jest to reanimacja ostateczna. Ot, taki Matrix Reaktywacja . Dzisiaj przeczytałem o kolejnej akcji-reanimacji: Grzegorz Napieralski chce, aby pogrzeb zmarłego w sobotę Mieczysława Rakowskiego stał się manifestacją jedności lewicy. - Będzie generał Wojciech Jaruzelski, będzie Aleksander Kwaśniewski, będzie sam Napieralski i liderzy innych lewicowych formacji - tłumaczy "Gazecie" współpracownik szefa SLD. Według niego Napieralski ogłosił w partii mobilizację. Chce ściągnąć na pogrzeb działaczy z całego kraju i wygłosić "ważne przemówienie" zachęcające lewicę do jedności. [1] Szczerze mówiąc już zgubiłem się w liczeniu, który raz szefowie coraz to nowszej lewicy (której trzon stanowią od lat ci sami działacze) ogłaszają jej odrodzenie i powrót na czołówkę polskiej sceny politycznej. Nazwiska tak

Casse-toi pov'con

Zdążyliśmy już przywyknąć do polskiego "Spieprzaj, dziadu!" Lecha Kaczyńskiego , a tekst ten - ujmując sprawę nieco patetycznie - na stałe zagościł w leksykonie polskich myśli politycznych którejkolwiek RP. Hasła na Wikipedii również się doczekał, a jakże. Do tej pory pamiętam, jak wielkie było oburzenie oraz dyskusja na temat wolności słowa, dopuszczalności obrazy głowy państwa (i sensowności ścigania winnego, który z nieznanego nikomu człowieka stał się gwiazdą telewizyjną, zapraszaną do programów TVN - o ile się nie mylę). Oczywistym dla wszystkich było również, że takie nieposzanowanie wolności obywatelskiej jest możliwe jedynie w Kraju nad Wisłą, bo reszta świata zachodniego dawno ma za sobą takie zabawy w ciuciu-babkę z biednym obywatelem, któremu niemal wszystko wolno. Dzisiaj przeszukując wiadomości trafiłem na artykuł, który spokojnie może odstawić takie bajki na swoją półkę (swoją drogą - z tym artykułem też jest ciekawa historia, ale o tym na końcu; na razie skup