Przejdź do głównej zawartości

Zgierz - miasto chodnikowych demonstracji

Nieco ponad miesiąc temu grupa osób ze Zgierza poprosiła mnie o pomoc w rozgryzieniu kwestii organizacji zgromadzenia publicznego w tym sympatycznym mieście. Żeby przełożyć im niektóre kwestie na lokalny grunt pofatygowałem się na BIP zgierskiego urzędu miasta a tam jeden z fajniejszych (i ciekawszych) kwiatków, na jakie urzędniczy zmysł taktyczny mógł wpaść w swojej przebiegłości i sprycie.

Co Wy na to, żeby zgłaszającemu zgromadzenie publiczne dość sugestywnie zasugerować, że uczestnicy zgromadzenia powinni poruszać się wyłącznie... chodnikami?

Dwustronicowy formularz zgłoszeniowy, zawierający prawie wszystkie [1] wymagane obecnie obowiązującym prawem punkty konieczne do prawidłowego zgłoszenia zgromadzenia publicznego, na drugiej stronie prosi o wskazanie trasy zgromadzenia w taki oto sposób:

"Organizator zgromadzenia przewiduje/nie przewiduje* zmianę miejsca w czasie trwania zgromadzenia. Trasa przejścia jego uczestników będzie wiodła chodnikami następujących ulic ......"

Cóż, bez niepotrzebnego wgłębiania się w szczegóły i tajniki zagadnienia oraz nadmiernych wynurzeń zwróciłem się do właściwego miejscowo organu gminy z wnioskiem o zmianę sformułowania w szablonie zawiadomienia (nie szablonie "wniosku" - choć w swoim piśmie pieszczotliwie i neutralnie określałem go jako "formularz") poprzez wykreślenie słów "będzie wiodła chodnikami następujących ulic..." nieśmiało sugerując, że zamieszczenie go w formularzu zawiadomienia może w skrajnych przypadkach skutkować naruszeniem w art. 57 Konstytucji RP swobody organizacji pokojowych zgromadzeń.

A że mały złośnik ze mnie, toteż swój wniosek wysłałem do urzędu mailem.

Dałem zgierskim urzędnikom ponad 30 dni spokoju na zastanowienie się nad tą kwestią (myślę, że jak na wykreślenie jednego zdania oraz ponowną publikację pliku w BIP powinno wystarczyć), byłem też niezmiernie ciekawy ewentualnych tłumaczeń urzędników ze Zgierza, dlaczego niedasię.lol. Niestety, czas od 12 czerwca widocznie był za krótki -- a że niesamowicie zaintrygowała mnie ta kwestia, to jeszcze trochę przewałkuję temat.

Gdyby jednak ktoś z czytających tego posta miał wątpliwości -- lub nie daj borze tucholski chciał jakąś demonstrację zorganizować w Zgierzu -- warto zapamiętać: wójt, burmistrz lub nawet prezydent miasta nie ma prawa nakazywać ci manifestowania na chodniku.

Nawet jeśli chodzi o wypucowany chodnik pod urzędem gminy.


[1] Drobne wyjaśnienie do "prawie wszystkich" elementów zawiadomienia o zgromadzeniu publicznym -- w zgierskim szablonie zawiadomienia zabrakło informacji o kilku szczegółach, takich jak (1) miejscu na imię, nazwisko itd. przewodniczącego zgromadzenia, (2) informacji o konieczności dostarczenia zdjęcia przewodniczącego zgromadzenia, (3) konieczności przekazania w formie pisemnej przewodniczenia zgromadzeniu, dołączanego do składanego zawiadomienia o zgromadzeniu, jeżeli organizatorem i przewodniczącym zgromadzenia publicznego nie jest ta sama osoba.

Ale to wszystko przy tych "chodnikach" to pikuś.

EPILOG

23 lipca trafił do mojej skrzynki mail od pani Danuty Kurowskiej ze zgierskiego Wydziału Spraw Obywatelskich. W mailu podziękowania za wskazówki oraz wytłumaczenie opóźnienia w odpowiedzi na maila (przyczyny techniczne -- mail nie trafił do kogo powinien) wraz z przeprosinami. Fakt faktem, że po drugim mailu wysłanym  w nocy z 19 na 20 lipca odpowiedź przyszła kilka dni później (po drodze był tzw. weekend), w dniu wysłania odpowiedzi opublikowany został poprawiony wzór zawiadomienia o zgromadzeniu z wprowadzonymi wszystkimi zaproponowanymi zmianami.

Także pełen happy end.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Niezależni.org [ku pamięci]

Wpis zdecydowanie okazjonalny, chociaż lepiej by było (w moim - jak również kilku[nastu] innych ludzi mniemaniu - gdyby takiej okazji nigdy nie było). Dzisiaj swoją działalność kończy miejsce dla mnie szczególne, przez długie lata utożsamiane z moim "internetowym domem", adresem, pod którym zawsze czułem się "u siebie". Zaczęło się kilka dobrych lat temu, kiedy kidzior (Marek Karcz) wpadł na pomysł zorganizowania strony do Listy Niezależnych Radia Łódź. Najpierw współpraca z Radiem Łódź, później przejście na własną rękę, wiele recenzji, informacji o koncertach (początkowo głównie z Łodzi, później pojawiały się informacje z Pabianic, Bełchatowa, Piotrkowa Trybunalskiego - aż w końcu nawiązano współpracę z jednym z krakowskich klubów..). W końcu organizowanie koncertów pod własnym szyldem (z banerem, który zaginął w akcji..), zloty bardziej i mniej świąteczne, ale zawsze w dobrych humorach i z niezapomnianymi akcjami. Dzieliło nas czasami prawie wszystko, łączyło zami...

Kręgosłupy moralno-polityczne działaczy KO - Trzask i prask

Żartom na temat kręgosłupa moralnego (czy, jak to określił poseł Bartosz Arłukowicz, kręgosłupa polityczno-moralnego [ 1 ]) Jarosława Gowina nie było końca. Co prawda panowie Arłukowicz i Trzaskowski pokłócili się o to w kontekście "przechodzenia z partii do partii", ale szantaż Jarosława " głosowałem, chociaż się z tego nie cieszyłem " Gowina w sprawie wyborów prezydenckich w 2020 r. przejdzie do historii polskiej polityki. Wystarczyło jednak poczekać do końca I tury wyborów prezydenckich, w których Konfederacja  popierająca Krzysztofa Bosaka wykręciła nadspodziewanie dobry wynik (chociaż kto uważnie obserwował ich kampanię nie powinien być tym aż tak bardzo zaskoczony), żeby usłyszeć całą symfonię chrzęstu pękających kręgosłupów w szeregach Platformy Obywatelskiej / Koalicji Obywatelskiej od gwałtownego skrętu w prawo. Warto zachować tę chwilę w pamięci potomnych -- kiedyś z pewnością do tego wrócimy. Zaczęło się od tweetów (sztabu) Rafała Trzaskowskiego, produkow...

Uliczna (sub)kultura strachu

Właściwie już nawet sam nie wiem, ile razy miałem taką sytuację. Jadę rowerem, przede mną ( vis-à-vis ) osoba / osoby z małym dzieckiem. Nagle "zorientowanie się w sytuacji", nerwowe przyciągnięcie dziecka do siebie, czasami dość głośne "uważaj, rower jedzie", "patrz przed siebie", "zejdź z drogi". Nie pozostaje mi w zasadzie nic więcej, jak tylko uśmiechnąć się do mijających mnie pieszych z maluchem i nieśmiało uśmiechnąć się, z nieukrywanym uczuciem zakłopotania. Niezmiennie, za każdym razem. Stałem się -- wbrew swojej woli -- uczestnikiem jednej z pierwszych lekcji "wychowania komunikacyjnego" tego młodego człowieka. Oto ja: rowerzysta, szybki, większy, "silniejszy", "ustąp mi miejsca". Oto on: pieszy, wolniejszy, "narażony na obrażenia, które mu niechybnie zafunduję, jeśli tylko nie zejdzie mi z drogi". Za chwilę pewnie pytanie "a gdzie ja jeżdżę, skoro mi dzieci prosto spod kół zabierają...