Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2013

Nauczymy się kochać. Przestaniemy się bać.

nie musimy się katować nienormalną sytuacją nauczymy się kochać przestaniemy się bać życie stanie się muzyką i stanie się to co ma się stać więc nie pytaj o nic i nic nie mów więcej niech płonie ten ogień coraz goręcej nauczymy się kochać przestaniemy się bać życie stanie się muzyką i stanie się to co ma się stać Wierzysz? Czy Twoja wiara rozbiła się jak butelka, złamała jak zbyt słabe drzewo, oberwała kamieniem wlatującym przez tłukącą się szybę i straciła przytomność, wykrwawiając się na prawdziwie polskim bruku? Ciemny tłum kłębił się i wyciągał ręce Wciąż było mało i ciągle chciał więcej I wciąż nie starczało, ciągle było brak Ciągle bolało, że ciągle jest tak Strach nie pozwalał głośno o tym mówić Strach nie pozwalał kochać się i śmiać Strach nakazywał opuścić w dół oczy Strach nakazywał cały czas się bać Mieszkańcy miasta i przyjeżdżający Tacy zmęczeni i tacy cierpiący Przeklinający swój codzienny los Słyszałem także taki głos Jeszcze b

Alkoholowa Zulu-Gula

Zapewne ta młodsza część czytelników bloga, którzy celowo lub przez przypadek tutaj zajrzeli, nie będzie pamiętała pewnego kultowego już cytatu z Zulu-Guli , który regularnie wygłaszał (późniejszy) poseł na Sejm RP, Tadeusz Ross : Polska to bardzo dziwna kraj. Polska to jest bardzo ciekawa kraj!  Trochę szkoda, że emisję programu zakończono już w 1995 roku -- przecież nasz kraj dopiero się rozkręcał. Zaś jednym z wdzięczniejszych tematów, który od wielu już lat w Polsce eksploatujemy, jest kwestia sprzedaży oraz spożywania alkoholu. Zapominamy przy tym dość często, że rzeczywistość powinna jednak nieco odbiegać od satyry , mającej ją przecież  piętnować --  żeby satyra miała rację bytu. Mam nieodparte wrażenie, że w temacie alkoholu w Polsce satyrę zastąpiliśmy rzeczywistością. Ogólnokrajowy miesiąc trzeźwości już dawno za nami, także bez większych wyrzutów sumienia postaram się zebrać w jednym miejscu kilka sytuacji / uregulowań, mających szansę na kandydowani

Pomyśl zanim wrzucisz dziecko (na fejsa)

Mam trzy "ulubione" kategorie zdjęć, wrzucanych na fejsia przez moich bliższych lub dalszych znajomych (przez Zuckerberg & Company nazwanych rozkosznie "przyjaciółmi"): jedzenie, koty i dzieci. Sam już nie wiem: być może wykazuję się zbyt małą dozą empatii, ale naprawdę mało mnie obchodzi to, co i gdzie za chwilę przejdzie przez twój układ pokarmowy (jesteś w XYZ z ABC już trzeci raz w tym tygodniu? niezmiernie cieszy mnie wasze szczęście); równie mało obchodzi mnie wygląd twoich kotków, który utrwalasz już po raz dziesiąty (naprawdę -- twoje koty od ostatniego razu aż tak bardzo się nie zmieniły). Ale -- jak mawia pewien mój znajomy -- każdemu jego porno . W ostateczności nikt nie zmusza mnie do oglądania tych wynurzeń. Jeszcze. Tak czy siak nieco inaczej sprawa ma się z ostatnią kategorią zdjęć -- waszych (lub też -- jak śpiewała 19 lat temu Majka Jeżowska -- "naszych") dzieci. Zacznijmy od podstaw. Ochronę naszego (niezwykle

Deweloper na swoim

Powodów do niegłosowania na obecną ekipę rządzącą mam już uzbieranych wystarczająco dużo, ale władza ta nie ustaje w zniechęcaniu mnie do powierzenia jej kolejnej kadencji. Jeżeli liczycie na opcję "na Kaczyńskiego" to sorry, przeliczycie się. Kolejną Kinder Niespodzianką, jaką przygotowało dla mnie niegasnące Słońce Peru & przyjaciele jest informacja o tym, że  Państwo pomoże młodym kupić pierwsze mieszkanie . Brzmi pięknie, prawda? Szczególnie w sytuacji, w której zdecydowana większość polskich gmin ma art. 7 ust. 1 pkt 7 Ustawy o samorządzie gminnym  [ 1 ] w głębokim poważaniu. Oto dobry wujek Donald próbuje odzyskać głosy młodszej części elektorów (tak do 35. roku życia) dając im szansę na własne |M| -- szansę, którą rówieśnicy tej grupy Polaków mają w większości krajów zachodnich bez zbędnej łachy (niekoniecznie przez zakup, który zawsze jest drogi -- ale korzystają m.in. z normalnego systemu najmu, w którym stosunek zarobków do kosztu najmu mieszkania nie pr

Świat wg epoznan.pl - poznańska lekcja brd

Myślałem, że polskie media będą miały pod górkę żeby zaskoczyć mnie czymś na temat bezpieczeństwa ruchu drogowego w Polsce. A jednak. Dziś już w zasadzie po kolejnym zbyt-długim-dniu myślę o czymś przyjemniejszym niż wynurzenia kogoś o wdzięcznym pseudonimie KaT, komu wydaje_się że wie, ale ten materiał naprawdę jest wart chociaż kilku słów komentarza. Ktoś zwyczajnie przegiął . 19 września 2013, praktycznie samo południe, w epoznan.pl ukazuje się materiał  Tragedia na Głogowskiej: „to była wzorowa rowerzystka” . Wydawałoby się -- wypadek, jakich niestety wiele (zdecydowanie zbyt wiele [ 1 ]) w naszym nadwiślańskim kraju. A jednak nie. Rowerzysta nie wymusiła pierwszeństwa. Rowerzystka nie wjechała na pasy dla pieszych. Rowerzystka nie miała odwróconej uwagi przez słuchawki na uszach. Rowerzystka nawet nie jechała . Stała czekając przed przejazdem. I została zabita przez jakiegoś mordercę za kierownicą, osieracając małą córkę. Po takim "czymś" każdy rozsądnie m

Wpis walentynkowy

Jest w życiu wiele ważnych rzeczy. Rzeczy oraz spraw mniej lub bardziej istotnych, którymi zajmujemy się wciąż-ciągle-od_nowa-bez_końca lub przychodzą do nas tak szybko, jak i od nas odchodzą. Jest tego naprawdę dużo. Ale w tym wszystkim, między tym wszystkim -- a właściwie ponad tym wszystkim jest Coś . I jeśli tylko mógłbym życzyć Wam czegoś najlepszego -- życzył bym Wam właśnie tego. Żebyście dla Kogoś  potrafili być wciąż taką wodą . ps. Dlaczego "wpis walentynkowy"? Cóż. Niektórzy naprawdę mają swoje walentynki przez cały czas a nie tylko raz w roku ;-)

Wszyscy bywamy lemingami

Jest taka zasłyszana historia, krążąca w ramach mądrości ludowych, która w wersji polskojęzycznej przedstawia się mniej więcej tak. Nauczyciel pyta się młodego ucznia (lub też młodej uczennicy) szkoły podstawowej: gdybym dał Ci dwa jabłka, a później dołożył kolejne dwa, to ile łącznie miałbyś (lub też miałabyś) jabłek ? Uczeń śmiało odpowiada: 5 . Nauczyciel niezrażony ponawia swoje pytanie, prosząc o większe skupienie. Ponownie pada odpowiedź: 5 . Nauczyciel postanawia spróbować inaczej -- a gdybym dał Ci dwie gruszki, a następnie dołożył kolejne dwie, to ile łącznie miałbyś gruszek? Uczeń odpowiada: 4 (co wyraźnie ucieszyło nauczyciela). Z pewną ulgą w głosie nauczyciel ponawia swoje pierwsze pytanie:  gdybym dał Ci dwa jabłka, a później dołożył kolejne dwa, to ile łącznie miałbyś (lub też miałabyś) jabłek ? Uczeń ośmielony prawidłową odpowiedzią odpowiada: 5 . Nauczyciel zrezygnowany zwraca się do ucznia: dlaczego wciąż odpowiadasz błędnie na moje pytanie ? Uczeń na to:

Prawo maksymalnej skuteczności

Ustawiłem się w maksymalnie niewygodnej sytuacji -- zostałem advocatus diaboli w sprawie parszywego typa. Arbiter elegantiae lub "człowiek w białych rękawiczkach" nie brzmią już tak kusząco, choć i taka wersja może się komuś ze mną kojarzyć . Cóż, podobno jest to bardzo łatwe. To naprawdę ciekawe, opowiesz mi o tym coś więcej? Mam dziwne wrażenie, że coś się gdzieś rozjeżdża -- i dla świętego spokoju nikt nie chce powiedzieć o tym głośno. W końcu to my -- liberalni i tolerancyjni -- wyznaczamy granicę tego, co można. Tak, dane te zdobyto w sposób nielegalny, z pogwałceniem obowiązującego prawa i reguł społecznych . Jasne, że tak. Pewnie nikt trzeźwo myślący nie ma wątpliwości co do tego, że w sytuacji zagrożenia (lub też przechodząc na nomenklaturę adwersarzy -- w sytuacji wojny ) zdobywanie danych wywiadowczych w nie-do-końca legalny sposób jest działaniem moralnie dwuznacznym, lecz uzasadnionym. Mało tego -- jestem w stanie zgodzić się również z tym, że nie

Nie bawię się z wami w Holochera

Może zabrzmieć to jak jakiś polityczny coming out -- lub w najlepszym razie jak moja deklaracja polityczna -- ale delikatnie rzecz ujmując nie jestem fanem prawej strony polskiej sceny politycznej. Mało tego, z biegiem lat zauważam u siebie stopniową migrację na stronę lewą, z czym nie jest mi zdecydowanie źle. A gdyby jeszcze było tego za mało to uważam, że niektóre z działań szeroko rozumianej polskiej prawicy (tych oficjalnie-politycznych i tych społecznie-politycznych ) są w najwyższym stopniu szkodliwe i należy się im przeciwstawiać. Tak czy inaczej reprezentacji moich poglądów i tak nie dostrzegam na polskiej scenie politycznej, w czym najpewniej nie muszę się czuć osamotniony. A teraz sedno sprawy, czyli dlaczego o tym dzisiaj piszę. Otóż dzisiaj niemal zalała mnie liczba wpisów powielających i komentujących sprawę "wycieku" z facebooka zapisów rozmów Przemysława Holochera -- czyli postaci, z którą osobiście nie chciałbym mieć absolutnie nic wspólnego. Taki

Zgierz - miasto chodnikowych demonstracji

Nieco ponad miesiąc temu grupa osób ze Zgierza poprosiła mnie o pomoc w rozgryzieniu kwestii organizacji zgromadzenia publicznego w tym sympatycznym mieście. Żeby przełożyć im niektóre kwestie na lokalny grunt pofatygowałem się na BIP zgierskiego urzędu miasta a tam jeden z fajniejszych (i ciekawszych) kwiatków, na jakie urzędniczy zmysł taktyczny mógł wpaść w swojej przebiegłości i sprycie. Co Wy na to, żeby zgłaszającemu zgromadzenie publiczne dość sugestywnie zasugerować, że uczestnicy zgromadzenia powinni poruszać się wyłącznie... chodnikami? Dwustronicowy formularz zgłoszeniowy , zawierający prawie wszystkie [ 1 ] wymagane obecnie obowiązującym prawem punkty konieczne do prawidłowego zgłoszenia zgromadzenia publicznego, na drugiej stronie prosi o wskazanie trasy zgromadzenia w taki oto sposób: "Organizator zgromadzenia przewiduje/nie przewiduje* zmianę miejsca w czasie trwania zgromadzenia. Trasa przejścia jego uczestników będzie wiodła chodnikam i  następując

Idioci, czyli egoizm drogowy w najlepszym wydaniu

Być może mam jakieś dziwne, zezowate szczęście, ale co jakiś czas zdarza mi się trafić w Łodzi na jakąś niewiastę w samochodzie osobowym na trzypasmowej uli..., tfu -- drodze. Fakt, sytuacja średnio komfortowa, kiedy nagle kawał żelastwa do jakieś 3,5 tony rozkraczy się dokumentnie i ni chu chu żeby namówić go do dalszej współpracy. Gorzej, kiedy stanie się to przy okazji komunikacyjnego szczytu na jednej z głównych arterii miejskich i jest się zdanym samemu na siebie. Teraz uruchamiamy wyobraźnię. Na środku pasa, którym akurat się poruszasz, stoi (na światłach awaryjnych) samochód osobowy i nie może ruszyć. Samochód blokuje drogę. Za tobą tworzy się coraz większy zator, a kolejni kierowcy postanawiają wykazać się posiadaniem jednego z obowiązkowych elementów wyposażenia pojazdu . Co robisz? Wysiadasz i w ciągu maksymalnie pół minuty kierujesz uszkodzony pojazd na miejsce, w którym nie będzie blokował tobie oraz innym drogi? Pudło . Siedzisz w swoim blaszanym pudle,

Świat wg ZDiT cz. 3 (Drewnowska-Kasprzaka)

Zaledwie po jednym dniu wracamy na moje ulubione skrzyżowanie, na którym od wczoraj zaszły pewne zmiany. We wpisie z 28 stycznia " Świat wg ZDiT cz. 2 (Drewnowska-Kasprzaka) " opisałem historię skrzyżowania, które po zdjęciu przycisków sterowniczych (detektorów dotykowych) stało się całkiem przyjaznym miejscem dla niezmotoryzowanych uczestników ruchu. Nagle któryś z naszych łódzkich ulubieńców od dróg i destrukcji pomyślał, że jest zbyt prosto i należy coś poprawić -- zamontował więc ponownie detektory, które wróciły zarówno na przejście dla pieszych jak i znajdujący się wzdłuż ulicy Drewnowskiej przejazd rowerowy. Jako że zgodnie z obowiązującymi w Polsce przepisami stosowanie detekcji dotykowej dla rowerzystów jest niu niu, po dość szybkiej interwencji  Pełnomocnika Prezydenta Miasta Łodzi ds. Polityki Rowerowej zdjęto detektory -- niestety tylko z części dla rowerzystów... Proszę Państwa, oto Miś. Miś na miarę naszych czasów i możliwości. Oto po raz wtóry Zarząd

Świat wg ZDiT cz. 2 (Drewnowska-Kasprzaka)

Jakiś czas temu -- przy okazji powrotu -- nagrałem działanie sygnalizacji świetlnej na skrzyżowaniu ulic Drewnowskiej i Kasprzaka (jakość nagrania kiepska, bo ani moje umiejętności jakieś szczególne, ani sprzęt profesjonalny). Zresztą jeszcze wtedy nawet nie widziałem, że do czegoś konkretnego -- poza pismem ws wydłużenia fazy świateł dla pieszych i rowerzystów o 4 sekundy -- przyda mi się to nagranie. Z tego skrzyżowania około roku wcześniej Zarząd Dróg i Transportu łaskawie zdjął przyciski vel detektory dotykowe (zarówno te dla ruchu pieszego, jak i te nielegalnie wiszące przy drodze rowerowej ) i zrobiło się z niego całkiem fajne miejsce. Co prawda pozostały te cztery sekundy opóźnienia zielonego światła dla kierunku E-W , które przy co bardziej nerwowym kierowcy na prawoskręcie z ulicy Drewnowskiej powodowały niepewne sytuacje, ale powiedzmy sobie szczerze: nie żyjemy w cywilizowanym kraju, tutaj sygnalizacja dla pieszych i rowerzystów nie zaświeci się przed sygnalizacją dla sa

Samorządowa rewolucja Komorowskiego

W zasadzie można powiedzieć, że projekt ustawy prezydenta Komorowskiego -- niegdyś zwanej " o wzmocnieniu udziału mieszkańców w działaniach JST, o współdziałaniu gmin, powiatów i województw oraz o zmianie niektórych ustaw" -- w pewnym sensie żyje już własnym życiem. Ile było wersji projektu nie pamiętają najstarsi górale. Dość powiedzieć, że prawie równo rok temu (w lutym 2012) przyszło mi współtworzyć stanowisko Kongresu Ruchów Miejskich do zmian zaproponowanych przez Związek Miast Polskich (mail prawie wszystko pamięta), a do jeszcze wcześniejszej wersji słałem propozycje zmian przez UMŁ do ministerstwa (tego nawet mój mail nie ogarnia). Stąd też zainteresowanie kolejnymi wersjami ustawy stopniowo słabnie, zaś dyskusja -- poza hermetycznym gronem samorządowców i samorządowych geeków - praktycznie nie istnieje. A szkoda! Nawet pobieżne przejrzenie proponowanych zapisów (113 stron tekstu) pozwala stwierdzić z dużą dozą prawdopodobieństwa, że wejście przynajmniej części