Przejdź do głównej zawartości

Prawo maksymalnej skuteczności

Ustawiłem się w maksymalnie niewygodnej sytuacji -- zostałem advocatus diaboli w sprawie parszywego typa. Arbiter elegantiae lub "człowiek w białych rękawiczkach" nie brzmią już tak kusząco, choć i taka wersja może się komuś ze mną kojarzyć. Cóż, podobno jest to bardzo łatwe. To naprawdę ciekawe, opowiesz mi o tym coś więcej?

Mam dziwne wrażenie, że coś się gdzieś rozjeżdża -- i dla świętego spokoju nikt nie chce powiedzieć o tym głośno. W końcu to my -- liberalni i tolerancyjni -- wyznaczamy granicę tego, co można.
Jasne, że tak. Pewnie nikt trzeźwo myślący nie ma wątpliwości co do tego, że w sytuacji zagrożenia (lub też przechodząc na nomenklaturę adwersarzy -- w sytuacji wojny) zdobywanie danych wywiadowczych w nie-do-końca legalny sposób jest działaniem moralnie dwuznacznym, lecz uzasadnionym. Mało tego -- jestem w stanie zgodzić się również z tym, że niechronione społeczeństwo ma prawo bronić się samemu. A już na pewno wtedy, kiedy mające je chronić państwo raz za razem kapituluje. Ale to chyba nie tu leży problem, prawda?

To nie informacje o siatce powiązań, planowanych atakach, powiązaniach na granicy zorganizowanych grup przestępczych czy manipulacjach przekazem informacji są problemem. Czyż nie?

Można to oczywiście ująć tak, jak Hanna Gill-Piątek:
Żeby było jasne: wolałabym, żeby wątki rozmów dotyczących życia osobistego nie były ujawniane, a jeśli już, to pomijane w czytaniu. Ten milczący konsensus przyjęła spora grupa moich znajomych, która przyznaje się do czytania plików. A że czyta prawie każdy, tylko że pod stołem, to inna sprawa.

Zbytek łaski albo uspokajanie sumienia. Jak kto woli. Będziemy mili i udamy, że nasze grzeczne oczka nie zszargały się czytaniem o prywatnych aspektach życia Holochera, przyjmiemy konsensus, nie rozmawiamy o tym. A że czyta prawie każdy, tylko że pod stołem, to inna sprawa. Jasne, to żaden problem. Ewentualnie napomkniemy w komentarzu, że jest nam przykro.

Nie tak dawno przerabialiśmy (i pewnie nadal przerabiamy, tylko niewielu potrafi się z tym teraz przebić) o wiele brutalniejszą lekcję tego, gdzie można przesunąć granicę działań.

Ja jednak uwielbiam oddychać i po prostu żyć i dla tych zasad nie zamierzam umierać. I jeśli ten wyciek w jakikolwiek sposób odsunie ode mnie wiszące nade mną ciągłe zagrożenie, to ja się z tego cieszę i się tej radości nie wstydzę.

Dla amerykańskich władz i części amerykańskiego społeczeństwa akceptowalną ceną za ich uwielbienie dla oddechu i "po prostu życia" miało być funkcjonowanie obozu Guantanamo

For over two centuries, the United States has been bound together by founding documents that defined who we are as Americans, and served as our compass through every type of change. Matters of war and peace are no different.  Americans are deeply ambivalent about war, but having fought for our independence, we know a price must be paid for freedom.


Porównanie jest mocno przerysowane, od wydobywania zeznań za pomocą tortur [chyba] jesteśmy jeszcze (jako społeczeństwo) daleko, ale przecież w którymś momencie i nasze umiłowanie do oddychania może nakazać nam kolejne przesunięcie granicy. Nie będziemy mieli wtedy "ochoty godnie zginąć za poszanowanie [czyichś] ideałów i [będziemy się cieszyć], że dostaliśmy w ręce broń, która może powstrzymać [zagrożenie]".

To, czy cokolwiek tym osiągniemy, po jakimś czasie może pozstać na dalszym planie. Broń wystrzeliła, mówi się trudno. Zrobiliśmy to w zgodzie ze świętym prawem maksymalnej skuteczności.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cenzura raportu Karskiego (zagadnienia żydowskie w kraju)

O tym wpisie myślałem już od czasu obejrzenia w kinie filmu Sławomira Grünberga " Karski i władcy ludzkości " (w mojej opinii film średni, w bardzo dużej części odtwórczy -- w pewnym stopniu film zmarnowanego potencjału, ale to już temat na inną okazję). W jakiś sposób jest to też nawiązanie to wcześniejszych postów z cyklu [wycinki z prasy] -- chodzi o przybliżenie czegoś, na co w internecie można pewnie gdzieś trafić, ale po pierwsze trzeba wiedzieć gdzie szukać, po drugie zaś -- absolutnie się nie Googluje. Zacznijmy od tego, że Muzeum Historii Polski ma dwie podstrony poświęcone w całości osobie Jana Romualda Kozielewskiego , znanego powszechnie jako Jan Karski: Jan Karski. Niedokończona misja oraz Jan Karski - pakiet edukacyjny . Na tej drugiej stronie w dziale "Misja" znajdziemy treść raportów Karskiego -- dokumentów uważanych za jedno z najważniejszych polskich świadectw na temat Holocaustu (obok raportów Pileckiego ; czy to nie ciekawe, że zarówno

Podcasty warte słuchania

Czasami, kiedy zabawię na facebooku nieco dłużej niż zwykle, trafiam dość szybko na pewną liczbę 'wszystkowiedów' (choć, z tego co kojarzę, Julian Tuwim znalazł dla nich ciekawsze i trafniejsze określenie...), którzy od razu przypominają mi, dlaczego więcej czasu niż na fb spędzam na słuchaniu podcastów. Pomyślałem, że jakimś (lepszym lub gorszym) pomysłem jest podzielenie się ich listą i rekomendacja dla tych najciekawszych. Z jednej strony to jakaś forma choć skromnego docenienia ich twórców i twórczyń, z drugiej - może komuś się ona przyda, kiedy będzie potrzebował ciekawszego miejsca do ukrycia się przed "nie znam się, ale i tak powiem ci, jak jest". Podcasty, które wspieram finansowo: 1. Dział Zagraniczny - nieczęsto zdarza mi się cenić kogoś tak bardzo, jak cenię sobie Macieja Okraszewskiego. I to nie tylko w odniesieniu do ogromnej pracy, którą wykonuje, oraz wiedzy i umiejętności, które ma. Pasuje mi również jego "filozofia życiowa" w kwestiach dzi

Blogi 2009

Wpis z nurtu out-of-control, czyli robię wszystko, czego nie trzeba -- odkładając na bok rzeczy, które zrobić muszę ;-) ( prokrastynacja w czystej postaci). Korzystając z konkursu na blog roku 2009 postanowiłem sprawdzić, co tam ciekawego w blogosferze -- przy okazji licząc na to, że znajdę coś nowego i ciekawego do czytania. Całe szczęście są kategorie, także od razu odpuściłem sobie przeglądanie blogów, które zdecydowanie nie są mi potrzebne do szczęścia. Także odpadły wszystkie z "Ja i moje życie", "Polityki" (mam tego wystarczająco na co dzień), "Teen" (przepraszam młodsze Koleżanki i młodszych Kolegów, to nie z braku szacunku do Was -- po prostu nie interesuje mnie to, o czym piszecie; żeby nie było, kategorię na wszelki wypadek przejrzałem)... No dobrze, odpuściłem sobie właściwie wszystkie kategorie oprócz "Profesjonalne", którą sumiennie przewertowałem. I znalazłem coś dla siebie, ale że na razie konkurs trwa, nie będę robił komuś darmo