Przejdź do głównej zawartości

Każdy zna uczciwego Żyda


H.Himmler wizytujący KZ Mauthausen, 1941 r. (źródło)
Usłyszałem kiedyś, że każdy homofob ma znajomego geja. Geja, nie "pedała", bo homofobowie mają jakiś magiczny skrypt  do dyferencjacji tych dwóch pojęć (poza tym, że jedno z nich jest wyraźne obelżywe). Pozwala im to uwiarygadniać tezę, że oni przecież nie są homofobami, ale.

Dwa lata temu trafiłem na fragment przemówienia Heinricha Himmlera z Poznania, które -- kiedy dodamy do niego kontekst (kto to powiedział, kiedy to powiedział, do kogo to powiedział itd.) -- odpowiednio pozycjonuje nam ten specyficzny sposób dwójmyślenia.

Z pozdrowieniami dla tych, którzy nie są antysemitami, ale.
Cóż, oczywiście są Żydzi - ale rozważcie sami, jak wielu - nawet wśród towarzyszy partyjnych - którzy przedstawili mi tę słynną petycję, gdzie jest powiedziane, że wszyscy Żydzi to świnie, tylko taki a taki jest uczciwym Żydem i należy zostawić go w spokoju. Zaryzykowałbym twierdzenie, że sądząc po liczbie tych petycji, jest w Niemczech więcej uczciwych Żydów, niż to w ogóle możliwe. (śmiechy na sali) Inaczej mówiąc, mamy w Niemczech tyle milionów ludzi, którzy znają jednego z tych słynnych uczciwych Żydów, że liczba ta jest większa niż liczba Żydów w ogóle. Chcę po prostu powiedzieć, że - jak to możecie stwierdzić w swoich kręgach - nawet każdy godny szacunku i uczciwy narodowy socjalista zna uczciwego Żyda [1].
Przypisy:
[1] Fragment przemówienia Heinricha Himmlera, wygłoszonego w Poznaniu 6 października 1943 r. (drugiego z tzw. przemówień poznańskich).

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Niezależni.org [ku pamięci]

Wpis zdecydowanie okazjonalny, chociaż lepiej by było (w moim - jak również kilku[nastu] innych ludzi mniemaniu - gdyby takiej okazji nigdy nie było). Dzisiaj swoją działalność kończy miejsce dla mnie szczególne, przez długie lata utożsamiane z moim "internetowym domem", adresem, pod którym zawsze czułem się "u siebie". Zaczęło się kilka dobrych lat temu, kiedy kidzior (Marek Karcz) wpadł na pomysł zorganizowania strony do Listy Niezależnych Radia Łódź. Najpierw współpraca z Radiem Łódź, później przejście na własną rękę, wiele recenzji, informacji o koncertach (początkowo głównie z Łodzi, później pojawiały się informacje z Pabianic, Bełchatowa, Piotrkowa Trybunalskiego - aż w końcu nawiązano współpracę z jednym z krakowskich klubów..). W końcu organizowanie koncertów pod własnym szyldem (z banerem, który zaginął w akcji..), zloty bardziej i mniej świąteczne, ale zawsze w dobrych humorach i z niezapomnianymi akcjami. Dzieliło nas czasami prawie wszystko, łączyło zami...

Kręgosłupy moralno-polityczne działaczy KO - Trzask i prask

Żartom na temat kręgosłupa moralnego (czy, jak to określił poseł Bartosz Arłukowicz, kręgosłupa polityczno-moralnego [ 1 ]) Jarosława Gowina nie było końca. Co prawda panowie Arłukowicz i Trzaskowski pokłócili się o to w kontekście "przechodzenia z partii do partii", ale szantaż Jarosława " głosowałem, chociaż się z tego nie cieszyłem " Gowina w sprawie wyborów prezydenckich w 2020 r. przejdzie do historii polskiej polityki. Wystarczyło jednak poczekać do końca I tury wyborów prezydenckich, w których Konfederacja  popierająca Krzysztofa Bosaka wykręciła nadspodziewanie dobry wynik (chociaż kto uważnie obserwował ich kampanię nie powinien być tym aż tak bardzo zaskoczony), żeby usłyszeć całą symfonię chrzęstu pękających kręgosłupów w szeregach Platformy Obywatelskiej / Koalicji Obywatelskiej od gwałtownego skrętu w prawo. Warto zachować tę chwilę w pamięci potomnych -- kiedyś z pewnością do tego wrócimy. Zaczęło się od tweetów (sztabu) Rafała Trzaskowskiego, produkow...

Uliczna (sub)kultura strachu

Właściwie już nawet sam nie wiem, ile razy miałem taką sytuację. Jadę rowerem, przede mną ( vis-à-vis ) osoba / osoby z małym dzieckiem. Nagle "zorientowanie się w sytuacji", nerwowe przyciągnięcie dziecka do siebie, czasami dość głośne "uważaj, rower jedzie", "patrz przed siebie", "zejdź z drogi". Nie pozostaje mi w zasadzie nic więcej, jak tylko uśmiechnąć się do mijających mnie pieszych z maluchem i nieśmiało uśmiechnąć się, z nieukrywanym uczuciem zakłopotania. Niezmiennie, za każdym razem. Stałem się -- wbrew swojej woli -- uczestnikiem jednej z pierwszych lekcji "wychowania komunikacyjnego" tego młodego człowieka. Oto ja: rowerzysta, szybki, większy, "silniejszy", "ustąp mi miejsca". Oto on: pieszy, wolniejszy, "narażony na obrażenia, które mu niechybnie zafunduję, jeśli tylko nie zejdzie mi z drogi". Za chwilę pewnie pytanie "a gdzie ja jeżdżę, skoro mi dzieci prosto spod kół zabierają...