Przejazd z mieszkania na uczelnię koło godziny 7:30 rano jest zdecydowanie jednym z elementów walki człowieka współczesnego o byt. Mógłbym nawet w przenośni napisać, że jest to walka o przestrzeń życiową - ale o to była już jedna wojna, a każda wojna to o jedną wojnę za dużo . Także przychodzi mi przez większą część tygodnia staczać od rana dwie ciężkie bitwy - pierwsza o podniesienie się z łóżka o 6:00, druga o skrawek wolnego miejsca w autobusie linii 50/55/Z8 (w zależności od tego, co akurat się znajdzie w zasięgu przystanku, na którym stoję). Nie trudno się domyślić, że poranny klimat w autobusie nie sprzyja w większości radosnemu mówieniu sobie dzień dobry. I wśród tych grobowych min (mówiących " przysuń się jeszcze trochę w moją stronę a powiem ci coś, co zepsuje ci nastrój na resztę dnia ") do autobusu radośnie wskakuje dziecko szybko znajdujące sobie miejsce przy najbliższej możliwej szybie (generalnie pozostaje mu już tylko szyba drzwi wejściowych) i z uśmiechem obse...