Odprowadziłem dzisiaj / wczoraj swój pojazd na przegląd, korzystając z okazji oraz tego, że śniegu coraz więcej i dobrze jednak sprawdzić swój środek transportu przez sezonem zimowym. Ten konkretny punkt serwisowy ma genialną lokalizację, co w połączeniu z godzinami popołudniowego "szczytu", czasem swobodnego oczekiwania na zakończenie przeglądu oraz dużymi oknami w nieruchomości na rogu Narutowicza i Wschodniej dało mi świetną okazję do pooglądania z bezpiecznej pozycji ulicznego życia piątkowego Miasta Ł.
Wspaniała sytuacja do tego, aby po raz kolejny stwierdzić, jak fundamentalną rzeczą w postrzeganiu otaczającej nas rzeczywistości jest rozkład normalny, zwany też rozkładem Gaussa.
Cuda wyprawiane przez część rowerzystów na tym kawałku śródmiejskiej przestrzeni momentami nawet mnie potrafiły zadziwić (ze względu na ograniczoną przestrzeń w rejonie oraz spory ruch jedynie z kategorii "szybki przejazd z prostej w lewo/prawo po przejściu dla pieszych" oraz klasyczne "zasuwam śmiało po chodniku szerokości wózka z dzieckiem"). W tym samym czasie wtórowali im podirytowani kierowcy (wciskanie się "na trzeciego" -- łącznie z czołówką w stronę tramwaju, eleganckie "wjadę na przejście dla pieszych i się na nim zatrzymam a ty sam wymyśl, jak przejść na drugą stronę ulicy" oraz wyścigi z pieszymi "kto będzie pierwszy na pasach"). Dosłownie kilka lub kilkanaście minut z nosem zza sklepowej wystawki.
W kontekście rozkładu prawdopodobieństwa Gaussa zaczynają śmieszyć przepychanki między "nieznającymi prawa drogowego" rowerzystami a "piratami za kierownicą" w samochodach. Sytuacja staje się bardziej kuriozalna kiedy uświadomimy sobie, jak wielu rowerzystów ma w portfelu prawo swoje jazdy -- czyli jak wielu kierowców można spotkać na rowerach.
Pod względem kultury przemieszczania się jesteśmy mentalnym wschodem, jeszcze (pewnie) długo nim pozostaniemy i żadne chcemy-w-Polsce-płacić-w-Euro tego nie zmieni. Bez względu na to, za pomocą czego się aktualnie przemieszczamy [Uliczna (sub)kultura strachu, 25 lipca 2012] .
Z jedną zasadniczą różnicą, którą zawsze warto mieć z tyłu głowy -- potencjalne (teoretyczne oraz praktyczne) zagrożenie w ruchu drogowym, jakie niesie ze sobą rowerzysta ma się nijak do tego, jakim może poczęstować nas osoba przemieszczająca się w pojeździe ważącym w najlepszym razie nieco ponad pół tony. I tutaj żadne ideologiczne zaklinanie rzeczywistości policyjnych statystyk oraz praw fizyki nie przeskoczy.
Komentarze