Przejdź do głównej zawartości

Uliczna (sub)kultura strachu

Właściwie już nawet sam nie wiem, ile razy miałem taką sytuację. Jadę rowerem, przede mną (vis-à-vis) osoba / osoby z małym dzieckiem. Nagle "zorientowanie się w sytuacji", nerwowe przyciągnięcie dziecka do siebie, czasami dość głośne "uważaj, rower jedzie", "patrz przed siebie", "zejdź z drogi". Nie pozostaje mi w zasadzie nic więcej, jak tylko uśmiechnąć się do mijających mnie pieszych z maluchem i nieśmiało uśmiechnąć się, z nieukrywanym uczuciem zakłopotania. Niezmiennie, za każdym razem.

Stałem się -- wbrew swojej woli -- uczestnikiem jednej z pierwszych lekcji "wychowania komunikacyjnego" tego młodego człowieka. Oto ja: rowerzysta, szybki, większy, "silniejszy", "ustąp mi miejsca". Oto on: pieszy, wolniejszy, "narażony na obrażenia, które mu niechybnie zafunduję, jeśli tylko nie zejdzie mi z drogi".

Za chwilę pewnie pytanie "a gdzie ja jeżdżę, skoro mi dzieci prosto spod kół zabierają?" W jedynym miejscu Łodzi, w którym komunikacyjnie można poczuć się jak w "nieco lepszej rzeczywistości" -- centrum handlowym "Manufaktura". Wracając wspomnieniami do maja 2010 pisałem już o tym miejscu jako "łódzkiej dzielnicy cudów" -- i choć teraz mógłbym kilka rzeczy w ówczesnym wpisie zmienić, nadal widzę w łódzkie rzeczywistości pewne kwestie, które uosabiają dziwnego rodzaju manufakturowy dasizm.

Manufaktura -- trochę na przekór, bo zimą 2011 r. -- zrezygnowała z wytyczania specjalnych przejazdów dla rowerzystów, oficjalnie zezwalając każdemu i każdej na jeżdżenie po całej płycie placu. Od tego czasu jest to jedyne miejsce, w którym na stałe w "warunkach miejskich" zaobserwować możemy stosunkowo bezkonfliktową koegzystencję pieszych i rowerzystów, przemieszczających się w potokach, mogących uchodzić za jedne z największych w Łodzi. Nagle okazuje się, że rower nie zjada dzieci (czyt. rowerzysta może się przemieszczać w sposób niezagrażający pieszym), piesi potrafią dostosowywać swój tor przemieszczania się do ruchu rowerowego -- krótko mówiąc: wszyscy żyją i mają się dobrze. Nie wygląda na to, aby dopuszczenie swobodnego przemieszczania się rowerzystów spowodowało wzrost poczucia zagrożenia wśród rozbawionych gości Manufaktury, z drugiej zaś strony 220 miejsc postojowych dla rowerzystów może sugerować, że wszędobylska obecność pieszych nie odstrasza ich od przyjeżdżania w to miejsce.

Ale nabyte nawyki ulicznej (sub)kultury strachu w ludziach pozostają i żadne subterytorium miejskie nie jest w stanie tego w prosty sposób zmienić. Na zewnątrz wszystko jest już znowu podzielone i każdy ma pilnować swojego. Drogowa "kultura", oparta na podziale na "silniejszego i szybszego" -- bardzo często zarzucana kierowcom przez użytkowników jednośladów -- zostaje niemal analogicznie odzwierciedlona w formie rowerowego road rage względem pieszych.

Piesi w zasadzie nie pozostają rowerzystom dłużni -- bez względu na rodzaj motywacji, jaki kieruje rowerzystą bądź rowerzystką jadącą chodnikiem.

I tylko czasami, czytając opis jednej z wielu facebookowych grup w stylu [Drogi rowerowe są dla rowerów! NIE dla pieszych]:
Ile razy zdarzyło Ci się powiedzieć pod noskiem coś niecenzuralnego na widok pieszego paradującego środkiem ścieżki rowerowej? (...)

zastanawiam się, dlaczego nie potrafię dostosować się do tego schematu. Podjeżdżam, zwalniam i mówię zwyczajne "przepraszam". Pomaga.

post scriptum

Również na terenie Manufaktury znajduje się jedyne znane mi w Łodzi miejsce, które [niestety -- w bardzo okrojonym stopniu] odzwierciedla idee komunikacyjnego układu typu shared space. Ale o tym może innym razem.

Komentarze

Anonimowy pisze…
Niestety masz rację, piesi często tak reagują... A ja, jeśli już zdarzy mi się jechać rowerem po chodniku, to przepuszczam pieszych, ewentualnie podobnie jak Ty podjeżdżam i mówię magiczne słowo "przepraszam". To takie proste a działa rewelacyjnie. Zdarza mi się często nawet użyć drugiego magicznego słowa "dziękuję" ;-)
Świetny pomysł na bloga.

http://kontrowersyjna415.blogspot.com/
Anonimowy pisze…
Świetny blog! *.*
Uwielbiam takie blogi jak twoje! <3

Popularne posty z tego bloga

Cenzura raportu Karskiego (zagadnienia żydowskie w kraju)

O tym wpisie myślałem już od czasu obejrzenia w kinie filmu Sławomira Grünberga " Karski i władcy ludzkości " (w mojej opinii film średni, w bardzo dużej części odtwórczy -- w pewnym stopniu film zmarnowanego potencjału, ale to już temat na inną okazję). W jakiś sposób jest to też nawiązanie to wcześniejszych postów z cyklu [wycinki z prasy] -- chodzi o przybliżenie czegoś, na co w internecie można pewnie gdzieś trafić, ale po pierwsze trzeba wiedzieć gdzie szukać, po drugie zaś -- absolutnie się nie Googluje. Zacznijmy od tego, że Muzeum Historii Polski ma dwie podstrony poświęcone w całości osobie Jana Romualda Kozielewskiego , znanego powszechnie jako Jan Karski: Jan Karski. Niedokończona misja oraz Jan Karski - pakiet edukacyjny . Na tej drugiej stronie w dziale "Misja" znajdziemy treść raportów Karskiego -- dokumentów uważanych za jedno z najważniejszych polskich świadectw na temat Holocaustu (obok raportów Pileckiego ; czy to nie ciekawe, że zarówno

Podcasty warte słuchania

Czasami, kiedy zabawię na facebooku nieco dłużej niż zwykle, trafiam dość szybko na pewną liczbę 'wszystkowiedów' (choć, z tego co kojarzę, Julian Tuwim znalazł dla nich ciekawsze i trafniejsze określenie...), którzy od razu przypominają mi, dlaczego więcej czasu niż na fb spędzam na słuchaniu podcastów. Pomyślałem, że jakimś (lepszym lub gorszym) pomysłem jest podzielenie się ich listą i rekomendacja dla tych najciekawszych. Z jednej strony to jakaś forma choć skromnego docenienia ich twórców i twórczyń, z drugiej - może komuś się ona przyda, kiedy będzie potrzebował ciekawszego miejsca do ukrycia się przed "nie znam się, ale i tak powiem ci, jak jest". Podcasty, które wspieram finansowo: 1. Dział Zagraniczny - nieczęsto zdarza mi się cenić kogoś tak bardzo, jak cenię sobie Macieja Okraszewskiego. I to nie tylko w odniesieniu do ogromnej pracy, którą wykonuje, oraz wiedzy i umiejętności, które ma. Pasuje mi również jego "filozofia życiowa" w kwestiach dzi

Blogi 2009

Wpis z nurtu out-of-control, czyli robię wszystko, czego nie trzeba -- odkładając na bok rzeczy, które zrobić muszę ;-) ( prokrastynacja w czystej postaci). Korzystając z konkursu na blog roku 2009 postanowiłem sprawdzić, co tam ciekawego w blogosferze -- przy okazji licząc na to, że znajdę coś nowego i ciekawego do czytania. Całe szczęście są kategorie, także od razu odpuściłem sobie przeglądanie blogów, które zdecydowanie nie są mi potrzebne do szczęścia. Także odpadły wszystkie z "Ja i moje życie", "Polityki" (mam tego wystarczająco na co dzień), "Teen" (przepraszam młodsze Koleżanki i młodszych Kolegów, to nie z braku szacunku do Was -- po prostu nie interesuje mnie to, o czym piszecie; żeby nie było, kategorię na wszelki wypadek przejrzałem)... No dobrze, odpuściłem sobie właściwie wszystkie kategorie oprócz "Profesjonalne", którą sumiennie przewertowałem. I znalazłem coś dla siebie, ale że na razie konkurs trwa, nie będę robił komuś darmo