Przejdź do głównej zawartości

"Pozytywnego coś, pozytywnego..."

Już jakiś czas temu miałem coś napisać, ale nawał zajęć + brak czasu + chęć odpoczęcia od wszystkiego, robią jednak swoje. Dzisiaj postanowiłem się wreszcie zebrać i napisać jakąś wiadomość, żeby nie było, że mamy na pokładzie trupa (w zależności od upodobań, dotyczy bloga lub mnie).

Pojawiło mi się w głowie kilka tematów, może niektóre nawet uda się w najbliższym czasie zrealizować (już słyszę te okrzyki powszechnego huraoptymizmu ;-)), ale i z tych aktualnych miałem dylemat, co wybrać.

Najpierw na tapetę wpadł mi tak przeze mnie lubiany Prezydent Francji, Nicolas Sarkozy i jego wdzięczne pomysły. O odcinaniu od sieci za ściąganie nielegalnych plików z Internetu, które miało by być wprowadzone w całej Unii Europejskiej, zapewne już przeczytaliście [1]. Co bardziej złośliwi zauważają, że pomysł taki narodził się jakiś czas po ślubie Sarkozy'ego z niejaką Carlą Bruni (zaś związek przyczynowo-skutkowy znajdzie sami ;-) ). Na uwagę również zasługuje fakt, jak bardzo Pan Prezydent przejął się w ostatnim czasie obroną swojego wizerunku. Zgodnie z orzeczeniem francuskiego sądu nie wolno już kłóć laleczki voodoo z podobizną prezydenta Francji, co zaś jeszcze ciekawsze:

Sarkozy w tym roku skierował do sądu jeszcze co najmniej sześć pozwów o naruszenie godności osobistej. W zeszłym miesiącu sąd w Laval wymierzył 30 euro grzywny bezrobotnemu działaczowi lewicowemu, oskarżonemu o to, że machał tablicą z napisem "Spadaj, głupku!" przed prezydencką limuzyną [2].

Ciekawe, co na to wszyscy śmiejący się z prezydenta Kaczyńskiego, po obrazie którego założono sprawę Przemysławowi D. [o sprawie wspomnianego działacza lewicowego pisałem dwa tygodnie temu: Casse-toi pov'con].

Następnym tematem miał być przypadek pewnego żołnierza armii amerykańskiej, który w obawie o kolejne powołanie na służbę w Iraku postanowił zdezerterować i ubiegać się o azyl w Niemczech.

Tłumaczył, że słyszał o ludziach w Iraku, "rozrywanych na strzępy" kulami z karabinów maszynowych albo pociskami ze śmigłowców. "Zacząłem się wstydzić za to, co robię. Nie mógłby dalej służyć w wojsku z czystym sumieniem" - dodał [3].

Ciekawe jest uzasadnienie, wskazujące na możliwość pozytywnego rozpatrzenia prośby ex żołnierza, Andre Shepherda, przytoczone przez Süddeutsche Zeitung (nie wiem jednak, czy jest to wyrażenie poparte wiedzą ekspertów, czy swobodne przemyślenia dziennikarza):

Według "Sueddeutsche Zeitung", Amerykanin może powołać się na prawo europejskie. "Od 2006 roku obowiązuje w Niemczech dyrektywa UE z wykładnią Konwencji Genewskiej. Według niej dezerter jest osoba prześladowaną, jeśli służba wojskowa wiązałaby się ze zbrodniami przeciwko pokojowi, zbrodniami wojennymi albo przeciw ludzkości. Także gdy działania wojenne wymagałyby czynów sprzecznych z celami i zasadami ONZ, dezerter musi zostać przyjęty" - pisze "Sueddeutsche Zeitung"[3]. (kursywa własna)

Przyznanie racji żołnierzowi oznaczałoby zatwierdzenie jednej z przesłanek zgody na udzielenie azylu w stosunku do wojny w Iraku. Z niecierpliwością czekałbym na rozstrzygnięcie tej sprawy, która zapewne i tak rozbije się o masę innych (ważniejszych) wiadomości o romansach kolejnej z gwiazdeczek.

Jednak kiedy tak przeglądałem te wszystkie informacje, znalazłem jedną, inną niż wszystkie i wartą odnotowania. Kiedyś, kiedyś.. ponad 14 lat temu (IMHO - w swoich lepszych czasach) T.Love śpiewał

Pozytywnego coś, pozytywnego
Tak bardzo chciałbym dać dziś Tobie [4]

Dlatego chciałem - jako najważniejszą wiadomość tej notatki - umieścić informację o niesamowicie odważnym Włochu, Emanuelu Lattanzim. Wszedł on do hotelu Oberoi w Bombaju, opanowanego przez terrorystów, gdyż w środku znajdowała się jego żona wraz z małą córeczką, Clarice. Brakowało jedzenia dla małej, która była karmiona przez matkę znalezionymi ciasteczkami. Narażając własne życie Emanuel dostał się do hotelu dostarczając mleko dla córki, pozostał tam aż do odbicia budynku z rąk agresorów [5].

Właściwie dodatkowy komentarz jest zbędny.
I to właśnie powinna być wiadomość dnia.

Źródła:
[1] TVN24.pl, Chcą odebrać piratom internet [dostęp: 29.11.2008]
[2] Gazeta.pl, Francuski sąd: Laleczki voodoo z podobizną Sarkozy'ego nie wolno kłuć [dostęp: 29.11.2008]
[3] Onet.pl, Dezerter z USA prosi o azyl w Niemczech [dostęp: 29.11.2008]
[4] T.Love, I love you.
[5] Gazeta.pl, Włoski kucharz bohaterem z Bombaju [dostęp: 29.11.2008]

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cenzura raportu Karskiego (zagadnienia żydowskie w kraju)

O tym wpisie myślałem już od czasu obejrzenia w kinie filmu Sławomira Grünberga " Karski i władcy ludzkości " (w mojej opinii film średni, w bardzo dużej części odtwórczy -- w pewnym stopniu film zmarnowanego potencjału, ale to już temat na inną okazję). W jakiś sposób jest to też nawiązanie to wcześniejszych postów z cyklu [wycinki z prasy] -- chodzi o przybliżenie czegoś, na co w internecie można pewnie gdzieś trafić, ale po pierwsze trzeba wiedzieć gdzie szukać, po drugie zaś -- absolutnie się nie Googluje. Zacznijmy od tego, że Muzeum Historii Polski ma dwie podstrony poświęcone w całości osobie Jana Romualda Kozielewskiego , znanego powszechnie jako Jan Karski: Jan Karski. Niedokończona misja oraz Jan Karski - pakiet edukacyjny . Na tej drugiej stronie w dziale "Misja" znajdziemy treść raportów Karskiego -- dokumentów uważanych za jedno z najważniejszych polskich świadectw na temat Holocaustu (obok raportów Pileckiego ; czy to nie ciekawe, że zarówno

Uliczna (sub)kultura strachu

Właściwie już nawet sam nie wiem, ile razy miałem taką sytuację. Jadę rowerem, przede mną ( vis-à-vis ) osoba / osoby z małym dzieckiem. Nagle "zorientowanie się w sytuacji", nerwowe przyciągnięcie dziecka do siebie, czasami dość głośne "uważaj, rower jedzie", "patrz przed siebie", "zejdź z drogi". Nie pozostaje mi w zasadzie nic więcej, jak tylko uśmiechnąć się do mijających mnie pieszych z maluchem i nieśmiało uśmiechnąć się, z nieukrywanym uczuciem zakłopotania. Niezmiennie, za każdym razem. Stałem się -- wbrew swojej woli -- uczestnikiem jednej z pierwszych lekcji "wychowania komunikacyjnego" tego młodego człowieka. Oto ja: rowerzysta, szybki, większy, "silniejszy", "ustąp mi miejsca". Oto on: pieszy, wolniejszy, "narażony na obrażenia, które mu niechybnie zafunduję, jeśli tylko nie zejdzie mi z drogi". Za chwilę pewnie pytanie "a gdzie ja jeżdżę, skoro mi dzieci prosto spod kół zabierają

Niezależni.org [ku pamięci]

Wpis zdecydowanie okazjonalny, chociaż lepiej by było (w moim - jak również kilku[nastu] innych ludzi mniemaniu - gdyby takiej okazji nigdy nie było). Dzisiaj swoją działalność kończy miejsce dla mnie szczególne, przez długie lata utożsamiane z moim "internetowym domem", adresem, pod którym zawsze czułem się "u siebie". Zaczęło się kilka dobrych lat temu, kiedy kidzior (Marek Karcz) wpadł na pomysł zorganizowania strony do Listy Niezależnych Radia Łódź. Najpierw współpraca z Radiem Łódź, później przejście na własną rękę, wiele recenzji, informacji o koncertach (początkowo głównie z Łodzi, później pojawiały się informacje z Pabianic, Bełchatowa, Piotrkowa Trybunalskiego - aż w końcu nawiązano współpracę z jednym z krakowskich klubów..). W końcu organizowanie koncertów pod własnym szyldem (z banerem, który zaginął w akcji..), zloty bardziej i mniej świąteczne, ale zawsze w dobrych humorach i z niezapomnianymi akcjami. Dzieliło nas czasami prawie wszystko, łączyło zami