Już jakiś czas temu miałem coś napisać, ale nawał zajęć + brak czasu + chęć odpoczęcia od wszystkiego, robią jednak swoje. Dzisiaj postanowiłem się wreszcie zebrać i napisać jakąś wiadomość, żeby nie było, że mamy na pokładzie trupa (w zależności od upodobań, dotyczy bloga lub mnie).
Pojawiło mi się w głowie kilka tematów, może niektóre nawet uda się w najbliższym czasie zrealizować (już słyszę te okrzyki powszechnego huraoptymizmu ;-)), ale i z tych aktualnych miałem dylemat, co wybrać.
Najpierw na tapetę wpadł mi tak przeze mnie lubiany Prezydent Francji, Nicolas Sarkozy i jego wdzięczne pomysły. O odcinaniu od sieci za ściąganie nielegalnych plików z Internetu, które miało by być wprowadzone w całej Unii Europejskiej, zapewne już przeczytaliście [1]. Co bardziej złośliwi zauważają, że pomysł taki narodził się jakiś czas po ślubie Sarkozy'ego z niejaką Carlą Bruni (zaś związek przyczynowo-skutkowy znajdzie sami ;-) ). Na uwagę również zasługuje fakt, jak bardzo Pan Prezydent przejął się w ostatnim czasie obroną swojego wizerunku. Zgodnie z orzeczeniem francuskiego sądu nie wolno już kłóć laleczki voodoo z podobizną prezydenta Francji, co zaś jeszcze ciekawsze:
Ciekawe, co na to wszyscy śmiejący się z prezydenta Kaczyńskiego, po obrazie którego założono sprawę Przemysławowi D. [o sprawie wspomnianego działacza lewicowego pisałem dwa tygodnie temu: Casse-toi pov'con].
Następnym tematem miał być przypadek pewnego żołnierza armii amerykańskiej, który w obawie o kolejne powołanie na służbę w Iraku postanowił zdezerterować i ubiegać się o azyl w Niemczech.
Ciekawe jest uzasadnienie, wskazujące na możliwość pozytywnego rozpatrzenia prośby ex żołnierza, Andre Shepherda, przytoczone przez Süddeutsche Zeitung (nie wiem jednak, czy jest to wyrażenie poparte wiedzą ekspertów, czy swobodne przemyślenia dziennikarza):
Przyznanie racji żołnierzowi oznaczałoby zatwierdzenie jednej z przesłanek zgody na udzielenie azylu w stosunku do wojny w Iraku. Z niecierpliwością czekałbym na rozstrzygnięcie tej sprawy, która zapewne i tak rozbije się o masę innych (ważniejszych) wiadomości o romansach kolejnej z gwiazdeczek.
Jednak kiedy tak przeglądałem te wszystkie informacje, znalazłem jedną, inną niż wszystkie i wartą odnotowania. Kiedyś, kiedyś.. ponad 14 lat temu (IMHO - w swoich lepszych czasach) T.Love śpiewał
Emanuelu Lattanzi Oberoi w Bombaju córeczką, Clarice. Brakowało jedzenia dla małej, która była karmiona przez matkę znalezionymi ciasteczkami. Narażając własne życie Emanuel dostał się do hotelu dostarczając mleko dla córki, pozostał tam aż do odbicia budynku z rąk agresorów [5].
Właściwie dodatkowy komentarz jest zbędny.
I to właśnie powinna być wiadomość dnia.
Źródła:
[1] TVN24.pl, Chcą odebrać piratom internet [dostęp: 29.11.2008]
[2] Gazeta.pl, Francuski sąd: Laleczki voodoo z podobizną Sarkozy'ego nie wolno kłuć [dostęp: 29.11.2008]
[3] Onet.pl, Dezerter z USA prosi o azyl w Niemczech [dostęp: 29.11.2008]
[4] T.Love, I love you.
[5] Gazeta.pl, Włoski kucharz bohaterem z Bombaju [dostęp: 29.11.2008]
Pojawiło mi się w głowie kilka tematów, może niektóre nawet uda się w najbliższym czasie zrealizować (już słyszę te okrzyki powszechnego huraoptymizmu ;-)), ale i z tych aktualnych miałem dylemat, co wybrać.
Najpierw na tapetę wpadł mi tak przeze mnie lubiany Prezydent Francji, Nicolas Sarkozy i jego wdzięczne pomysły. O odcinaniu od sieci za ściąganie nielegalnych plików z Internetu, które miało by być wprowadzone w całej Unii Europejskiej, zapewne już przeczytaliście [1]. Co bardziej złośliwi zauważają, że pomysł taki narodził się jakiś czas po ślubie Sarkozy'ego z niejaką Carlą Bruni (zaś związek przyczynowo-skutkowy znajdzie sami ;-) ). Na uwagę również zasługuje fakt, jak bardzo Pan Prezydent przejął się w ostatnim czasie obroną swojego wizerunku. Zgodnie z orzeczeniem francuskiego sądu nie wolno już kłóć laleczki voodoo z podobizną prezydenta Francji, co zaś jeszcze ciekawsze:
Sarkozy w tym roku skierował do sądu jeszcze co najmniej sześć pozwów o naruszenie godności osobistej. W zeszłym miesiącu sąd w Laval wymierzył 30 euro grzywny bezrobotnemu działaczowi lewicowemu, oskarżonemu o to, że machał tablicą z napisem "Spadaj, głupku!" przed prezydencką limuzyną [2].
Ciekawe, co na to wszyscy śmiejący się z prezydenta Kaczyńskiego, po obrazie którego założono sprawę Przemysławowi D. [o sprawie wspomnianego działacza lewicowego pisałem dwa tygodnie temu: Casse-toi pov'con].
Następnym tematem miał być przypadek pewnego żołnierza armii amerykańskiej, który w obawie o kolejne powołanie na służbę w Iraku postanowił zdezerterować i ubiegać się o azyl w Niemczech.
Tłumaczył, że słyszał o ludziach w Iraku, "rozrywanych na strzępy" kulami z karabinów maszynowych albo pociskami ze śmigłowców. "Zacząłem się wstydzić za to, co robię. Nie mógłby dalej służyć w wojsku z czystym sumieniem" - dodał [3].
Ciekawe jest uzasadnienie, wskazujące na możliwość pozytywnego rozpatrzenia prośby ex żołnierza, Andre Shepherda, przytoczone przez Süddeutsche Zeitung (nie wiem jednak, czy jest to wyrażenie poparte wiedzą ekspertów, czy swobodne przemyślenia dziennikarza):
Według "Sueddeutsche Zeitung", Amerykanin może powołać się na prawo europejskie. "Od 2006 roku obowiązuje w Niemczech dyrektywa UE z wykładnią Konwencji Genewskiej. Według niej dezerter jest osoba prześladowaną, jeśli służba wojskowa wiązałaby się ze zbrodniami przeciwko pokojowi, zbrodniami wojennymi albo przeciw ludzkości. Także gdy działania wojenne wymagałyby czynów sprzecznych z celami i zasadami ONZ, dezerter musi zostać przyjęty" - pisze "Sueddeutsche Zeitung"[3]. (kursywa własna)
Przyznanie racji żołnierzowi oznaczałoby zatwierdzenie jednej z przesłanek zgody na udzielenie azylu w stosunku do wojny w Iraku. Z niecierpliwością czekałbym na rozstrzygnięcie tej sprawy, która zapewne i tak rozbije się o masę innych (ważniejszych) wiadomości o romansach kolejnej z gwiazdeczek.
Jednak kiedy tak przeglądałem te wszystkie informacje, znalazłem jedną, inną niż wszystkie i wartą odnotowania. Kiedyś, kiedyś.. ponad 14 lat temu (IMHO - w swoich lepszych czasach) T.Love śpiewał
Emanuelu Lattanzi Oberoi w Bombaju córeczką, Clarice. Brakowało jedzenia dla małej, która była karmiona przez matkę znalezionymi ciasteczkami. Narażając własne życie Emanuel dostał się do hotelu dostarczając mleko dla córki, pozostał tam aż do odbicia budynku z rąk agresorów [5].
Właściwie dodatkowy komentarz jest zbędny.
I to właśnie powinna być wiadomość dnia.
Źródła:
[1] TVN24.pl, Chcą odebrać piratom internet [dostęp: 29.11.2008]
[2] Gazeta.pl, Francuski sąd: Laleczki voodoo z podobizną Sarkozy'ego nie wolno kłuć [dostęp: 29.11.2008]
[3] Onet.pl, Dezerter z USA prosi o azyl w Niemczech [dostęp: 29.11.2008]
[4] T.Love, I love you.
[5] Gazeta.pl, Włoski kucharz bohaterem z Bombaju [dostęp: 29.11.2008]
Komentarze