Jedne z ostatnich, jakże wdzięcznych ciekawostek, są zawirowania wokół planu stworzenia Domu Historii Europejskiej.
W sprawie kwestii formalnych: jego powstanie zostało zaproponowane w raporcie stworzonym na zamówienie Prezydium Parlamentu Europejskiego (PE) [1], zaś "ojcem chrzestnym" pomysłu jest Hans-Gert Pöttering (o powstaniu takiego miejsca wspominał już 13 lutego 2007 w swoim przemówieniu programowym, jako przewodniczący PE) [2] . W swoich (nad wyraz) optymistycznych założeniach muzeum ma stanowić miejsce pielęgnowania pamięci o europejskiej historii i dziele zjednoczenia, otwartego na przedstawienie dalszego kształtowania się tożsamości europejskiej [2] . Teoretycznie główna uwaga ma być poświęcona okresowi od I wojny światowej [1] (tak, warto zacząć od czegoś budującego...), jednak z przecieków i komentarzy wyraźnie widać, że przedstawiona historia ma sięgnąć nieco "głębiej" w mroki dziejów Europy (do starożytności?) [2] .
O ile po II wojnie światowej ujmując historię bardzo ogólnie da się wyodrębnić jakieś wspólne trendy (w sumie tworzenie instytucji wspólnotowych - choć rodzące się w wielkich bólach - było jakimś porozumieniem), o tyle przedstawienia okresu wcześniejszego jestem bardzo ciekawy. Z pierwszych doniesień widać, że można będzie mówić o wielu niedomówieniach i uproszczeniach (patrz zarzuty Wojciecha Roszkowskiego; z którymi - swoją drogą - się zgadzam, o ile stan faktyczny będzie się zgadzał z tym, jak on go przedstawia).
Możesz powiedzieć Droga Czytelniczko / Drogi Czytelniku, że przecież polska historia nie jest najważniejsza w Europie (chociaż to zależy, dla kogo - ale skoro robimy coś wspólnie to trzeba iść na ustępstwa). W sumie i bym się z Tobą zgodził, o ile odpowiesz mi na jedno fundamentalne pytanie - to czyja historia jest najważniejsza?
Historia Europy (jak i całego świata) to tak naprawdę historia scierania się partykularnych interesów, doraźnych traktatów łamanych po pewnym czasie przez jedną czy przez drugą stronę. O ile z oceną I czy II wojny światowej nie powinno być już większych problemów (chociaż nagłówki typu "polskie obozy zagłady" do tej pory spotkać można tu i ówdzie...), o tyle pojawia się dość istotny problem, jak ocenić resztę wydarzeń? To znaczy - z czyjej perspektywy (bo perspektywa europejska chyba nie za wiele komukolwiek mówi...).
Będzie coś o rozbiorach Polski przez kraje europejskie (jakby nie było, na 123 lata zniknął z mapy jeden z największych krajów starego kontynentu)? Będzie coś o podboju niemalże całej Europy przez niejakiego Napoleona? Czy pojawią się wzmianki o długotrwałych wojnach i rywalizacji brytyjsko-francuskiej? (swoją drogą, może zamieszczą gdzieś cytaty 18 Prezydenta Republiki Francuskiej, Charlesa de Gaulle'a, który Wielką Brytanię mógłby widzieć w strukturach UE - a owszem - ale dopiero po swojej śmierci?). I kto tak naprawdę miał rację podczas Bitwy pod Grunwaldem (a przepraszam... pierwszej Bitwy pod Tannenbergiem)?
Jasne, wszystko to można pominąć. Ale co wtedy zostanie z historii Europy? Tej prawdziwej historii, nie tej wymyślonej przez urzędników na potrzeby wspólnego muzeum.
W pełni zgadzam się z postulatem, że należy szukać głównie tego, co łączy - nie zaś tego, co dzieli - i na tym budować nić porozumienia. Jednak przyjmując taki punkt widzenia, utworzenie jednego muzeum, które miało by zawierać długą i złożoną historię całej Europy jest pierwszym krokiem do europejskiej draki.
Post scriptum
Zapomniałem dodać.. A wiecie, kto za to wszystko zapłaci? ;-)
Źródła:
[1] Onet.pl. Roszkowski o projekcie Domu Historii Europejskiej [dostęp: 03.12.2008]
[2] Gazeta Wyborcza.pl, UE proponuje utworzenie Domu Historii Europejskiej [dostęp: 03.12.2008]
W sprawie kwestii formalnych: jego powstanie zostało zaproponowane w raporcie stworzonym na zamówienie Prezydium Parlamentu Europejskiego (PE) [1], zaś "ojcem chrzestnym" pomysłu jest Hans-Gert Pöttering (o powstaniu takiego miejsca wspominał już 13 lutego 2007 w swoim przemówieniu programowym, jako przewodniczący PE) [2] . W swoich (nad wyraz) optymistycznych założeniach muzeum ma stanowić miejsce pielęgnowania pamięci o europejskiej historii i dziele zjednoczenia, otwartego na przedstawienie dalszego kształtowania się tożsamości europejskiej [2] . Teoretycznie główna uwaga ma być poświęcona okresowi od I wojny światowej [1] (tak, warto zacząć od czegoś budującego...), jednak z przecieków i komentarzy wyraźnie widać, że przedstawiona historia ma sięgnąć nieco "głębiej" w mroki dziejów Europy (do starożytności?) [2] .
O ile po II wojnie światowej ujmując historię bardzo ogólnie da się wyodrębnić jakieś wspólne trendy (w sumie tworzenie instytucji wspólnotowych - choć rodzące się w wielkich bólach - było jakimś porozumieniem), o tyle przedstawienia okresu wcześniejszego jestem bardzo ciekawy. Z pierwszych doniesień widać, że można będzie mówić o wielu niedomówieniach i uproszczeniach (patrz zarzuty Wojciecha Roszkowskiego; z którymi - swoją drogą - się zgadzam, o ile stan faktyczny będzie się zgadzał z tym, jak on go przedstawia).
Możesz powiedzieć Droga Czytelniczko / Drogi Czytelniku, że przecież polska historia nie jest najważniejsza w Europie (chociaż to zależy, dla kogo - ale skoro robimy coś wspólnie to trzeba iść na ustępstwa). W sumie i bym się z Tobą zgodził, o ile odpowiesz mi na jedno fundamentalne pytanie - to czyja historia jest najważniejsza?
Historia Europy (jak i całego świata) to tak naprawdę historia scierania się partykularnych interesów, doraźnych traktatów łamanych po pewnym czasie przez jedną czy przez drugą stronę. O ile z oceną I czy II wojny światowej nie powinno być już większych problemów (chociaż nagłówki typu "polskie obozy zagłady" do tej pory spotkać można tu i ówdzie...), o tyle pojawia się dość istotny problem, jak ocenić resztę wydarzeń? To znaczy - z czyjej perspektywy (bo perspektywa europejska chyba nie za wiele komukolwiek mówi...).
Będzie coś o rozbiorach Polski przez kraje europejskie (jakby nie było, na 123 lata zniknął z mapy jeden z największych krajów starego kontynentu)? Będzie coś o podboju niemalże całej Europy przez niejakiego Napoleona? Czy pojawią się wzmianki o długotrwałych wojnach i rywalizacji brytyjsko-francuskiej? (swoją drogą, może zamieszczą gdzieś cytaty 18 Prezydenta Republiki Francuskiej, Charlesa de Gaulle'a, który Wielką Brytanię mógłby widzieć w strukturach UE - a owszem - ale dopiero po swojej śmierci?). I kto tak naprawdę miał rację podczas Bitwy pod Grunwaldem (a przepraszam... pierwszej Bitwy pod Tannenbergiem)?
Jasne, wszystko to można pominąć. Ale co wtedy zostanie z historii Europy? Tej prawdziwej historii, nie tej wymyślonej przez urzędników na potrzeby wspólnego muzeum.
W pełni zgadzam się z postulatem, że należy szukać głównie tego, co łączy - nie zaś tego, co dzieli - i na tym budować nić porozumienia. Jednak przyjmując taki punkt widzenia, utworzenie jednego muzeum, które miało by zawierać długą i złożoną historię całej Europy jest pierwszym krokiem do europejskiej draki.
Post scriptum
Zapomniałem dodać.. A wiecie, kto za to wszystko zapłaci? ;-)
Źródła:
[1] Onet.pl. Roszkowski o projekcie Domu Historii Europejskiej [dostęp: 03.12.2008]
[2] Gazeta Wyborcza.pl, UE proponuje utworzenie Domu Historii Europejskiej [dostęp: 03.12.2008]
Komentarze
Dziękuję za zwrócenie uwagi, poprawione :-)