Jakiś czas temu Radosław (dla przyjaciół from USA -- Radek) Sikorski został zmuszony do obrony czci swojej małżonki przed atakiem pewnego Pana od Małpek, również z PO. Szczerze mówiąc nawet nie chcę jakoś szerzej komentować tego, czy Pani Anne Applebaum ma prawo posiadać swoje zdanie, czy też nie. Ot, po prostu nie zgadzam się z Panem Januszem i tyle. A przy okazji wierzę w inteligencję oraz wyczucie Pani Applebaum, także nie spodziewałbym się z jej strony jakiś większych problemów po ewentualnej elekcji jej małżonka na stanowisko Prezydenta (nadal III) RP.
Dla mnie ciekawsza jest inna kwestia -- czy przypadkiem Pani Anne Applebaum nie ma racji, krytykując sposób prowadzenia przez UE swojej polityki transatlantyckiej?
Chciało by się rzecz -- a miało być tak pięknie. Nowy Traktat, nowa rola Wysokiego Przedstawiciela Uni ds ZiPB, nowa forma przewodnictwa w Radzie Europejskiej -- i wszystko chodzi jak w zegarku. Cud, miód i maliny. Niestety lub też stety (dla mnie osobiście -- to drugie) w dużym stopniu zgadzam się z wizją prowadzenia polityki zagranicznej, prezentowanej przez dr Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego -- i dlatego od samego początku nie miałem większych złudzeń co do skuteczności wprowadzanych zmian w tym zakresie. To było by zbyt piękne. Zaczęło się od kontrowersyjnych nominacji (w rolach głównych Catherine Ashton oraz Herman Van Rompuy) -- później było (a w ogóle coś poza tym było?) już tylko weselej. Dość szybko okazało się, że wizja nowej polityki zagranicznej (NPZ? A kiedyś nawet NEP było, tylko gdzie indziej) to takie pobożne życzenie, tudzież wishful thinking.
News na dzisiaj w tym temacie -- czyli "Kolejne zarzuty wobec Catherine Ashton" [1]. Rozchodzi się o nominację przedstawiciela UE w Waszyngtonie w randze ambasadora (o osobę, która tę nominację uzyskała). Chyba przyznacie rację, że jest to dość ważna w relacjach transatlantyckich persona? Skoro więc na tak ważne stanowisko wybiera się osobę, która wywołuje kontrowersje (oficjalne pismo szefa szwedzkiej dyplomacji, zawierające skargą w sprawie tej nominacji to -- w języku dyplomatycznym -- dość mocna reakcja; a znając pragmatyczne i umiarkowane podejście dyplomacji krajów Skandynawskich, tym bardziej reakcja ta wywołuje we mnie pewien niepokój i zdziwienie).
Jak widać, europejska wersja czerwonego telefonu nadal coś za bardzo działać nie chce. A Barack Obama nadal nie będzie miał z kim pogadać.
[edit]
Bo właśnie pojawiła się kolejna pocieszna wiadomość*: "Reakcja UE na Białoruś: dokonają przeglądu polityki. W kwietniu." Amen.
* Co prawda nie chodzi o relacje UE-USA, ale (złudnej) wspólnej polityki zagranicznej UE jak najbardziej dotyczy.
Źródła:
[1] Kolejne zarzuty wobec Catherine Ashton, Onet.pl [dostęp: 22.02.2010]
Komentarze