Kilka dni temu (dokładniej rzecz ujmując, 13 stycznia tego roku) w ramach dokształtu miałem okazję uczestniczyć w całkiem sympatycznej konferencji "Mała architektura w wielkim mieście", organizowanej przez konsorcjum Amströer -- tak, to ci od citylightów, reklam outdoorowych i innych fajnych rzeczy -- w Warszawie (w takim budynku, co to niektórzy chcą go usunąć). Miejsce nieprzypadkowe -- konsorcjum tych dwóch firm odpowiada za sporą inwestycję w stolicy (w ramach przetargu wymienionych zostanie ok. 1600 wiat we współpracy z partnerem prywatnym; celem projektu jest wymiana wiat przystankowych na nowoczesne i funkcjonalne z punktu widzenia pasażerów miejsca oczekiwania na komunikację miejską), zrealizowaną przy okazji przebudowy Krakowskiego Przedmieścia.
Goście -- głównie ze Szwecji i Niemiec (na szczęście tych pierwszych można było słuchać bez tłumacza) -- zapewnili całkiem fajne pole do wymiany doświadczeń na temat nowych trendów i stosowanych rozwiązań w zakresie produkcji oraz użytkowania wiat przestankowych (trudno zauważyć to z perspektywy naszego podwórka, ale współcześnie są to już niemal kombajny multimedialno-informacyjne, wielomodułowe, dostosowywane do każdych warunków atmosferycznych oraz specyficznych wymagań zamawiającego).
Chociaż muszę przyznać, że także w Polsce powoli zaczyna się myśleć o przystankach szerzej niż tylko jako o metalowej skrzynce-przechowalni (Warszawa chwaliła się swoimi nowymi cudeńkami z Krakowskiego Przedmieścia -- nie wiem tylko, jak zdają egzamin podczas niekorzystnych warunków atmosferycznych... -- Kraków za to chwalił się coraz powszechniejszym wykorzystywaniem paneli słonecznych do podświetlania wiat przystankowych lub przynajmniej słupów).
Długo można by pisać o wszelkich mądrych i ciekawych rzeczach dotyczących miejskiego designu, jakie przekazywali James Irvine (projektant, prowadzi studio James Irvine Furniture and Industrial Design w Mediolanie) czy Johan Isaksson (Design Manager w Team Tejbrant AB). Ich postrzeganie przestrzeni miejskiej -- a właściwie podstawy podstaw, o jakich mówili na konferencji -- niestety nadal wydają się być odległą perspektywą w polskich realiach. W Polsce niestety nie zwraca się uwagi na takie szczegóły, jak "uporządkowanie" miasta zaśmieconego reklamami (z tego co wiem, plastycy praktycznie wszystkich polskich miast muszą się użerać z tym problemem), długofalowe decyzje w planowaniu umeblowania miejskiego (mała architektura jest tak samo ważna jak ta "duża"), rozpoznawalność mebli miejskich dla użytkownika (budowanie marki miasta przed charakterystyczną zabudowę), dostosowanie mebli miejskich do specyficznych warunków lokalnych, wykorzystywanie wielu elementów systemu komunikacji miejskiej jako nośnika w zintegrowanym systemie informacyjnym miasta, podjęcie gry z przestrzenią publiczną, konieczność skupienia uwagi na środkach zrównoważonego transportu w mieście...
Całość uzupełniał wykład prezesa Instytutu Partnerstwa Publiczno-Prywatnego o wadach i zaletach tego rozwiązania w porównaniu z tradycyjnym systemem przetargowym.
Ot, taki powiew normalności w myśleniu o mieście -- nawet jeśli to konferencja reklamowa.
Komentarze