Przejdź do głównej zawartości

Дерьмокрация

To, o czym już od dość dawna wiedzieli zajmujący się sprawami międzynarodowymi i politykę międzynarodową wreszcie wypłynęło na szerokie wody (także polskiego) internetu - ujawniono tajne dokumenty dotyczące polityki wewnętrznej i zagranicznej ekipy George'a Walkera Busha, dotyczące wydarzeń z 11 września 2001 i ich politycznych następstw [1] . Naiwny w tych kwestiach nie jestem - zapewne jest to tylko drobna część materiałów dotyczących polityki władz amerykańskich z tamtego okresu, ale nawet taka namiastka informacji rzuca pewne światło na to, czego byliśmy wtedy świadkami (nawet o tym nie wiedząc). Oto kraj uważający siebie za ostoję demokracji (inna sprawa - czy słusznie) w "wydaniu europejskim"* jawnie łamie wszystkie jej podstawowe zasady.

Żeby przytoczyć tylko najprzyjemniejsze, najtłustsze fragmenty:

Dokument z 23 października 2001 r. stanowi m.in., że wojsko może bez sądowego nakazu rewizji wtargnąć do budynku, w którym mogą przebywać osoby podejrzane o terroryzm. Wskazuje się w nim również, że walka z terroryzmem stanowi usprawiedliwienie naruszenia konstytucyjnego zapisu o wolności słowa. [1]

W memorandum z marca 2002 r. biuro prawne Białego Domu argumentuje, że prezydent ma prawo przekazywania podejrzanych o terroryzm do innych krajów niezależnie od tego, czy istnieje ryzyko, że zostaną tam poddani torturom. [1]

Agencja Associated Press podkreśla jednak, że dokumenty te wyraźnie odzwierciedlały przekonanie administracji Busha, że prezydent dysponuje szerokimi uprawnieniami, których Kongres nie może kontrolować. To stanowisko stało się podstawą m.in. do przetrzymywania w więzieniu w bazie Guantanamo na Kubie podejrzanych o terroryzm bez postawienia im zarzutów. [1]

W przełożeniu z ludzkiego na nasze znaczy to ni mniej, ni więcej, że jeden człowiek (w tym wypadku prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki - bez Północnej) mógł uwolnić się od wszelkiej kontroli legislacyjnej, z czystymi rączkami mógł poddawać ludzi torturom - bez postawienia im jakichkolwiek zarzutów, mógł zdecydować o ograniczeniu najważniejszych swobód i praw obywatelskich, takich jak wolności osobiste, wolność słowa, prawo do sprawiedliwego sądu - a to wszystko w imię wojny, którą zresztą sam wywołał.

Swego czasu (możliwe, że także w jakimś stopniu dzisiaj) na określenie demokratycznego ustroju politycznego w Rosji używało się ciekawego określenia: Дерьмокрация (Diermokracja), co w wolnym tłumaczeniu można przełożyć na "gównokrację". Patrząc na to, co aktualnie dzieje się w USA oraz Europie (chociażby w Wielkiej Brytanii) jakoś ciężko odmówić mi przynajmniej częściowej racji Rosjanom.

* drobne wyjaśnienie: użyłem cudzysłowu do określenia pewnego rodzaju demokracji, bo pojęcie to już jest tak wyświechtane, że sami dobrze nie potrafimy go zdefiniować. A przynajmniej tak mi się zdaje, kiedy słyszę ludzi mówiących o "demokracji w Iraku" czy "demokratyzacji Arabii Saudyjskiej". Także za demokrację w powyższym tekście rozumiem to zjawisko, które przedstawia europocentyczne rozumienie omawianego terminu.

Źródła:

[1] Onet.pl, Ujawniono tajne dokumenty ws. 11 września [dostęp: 03 marca 2009]

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Niezależni.org [ku pamięci]

Wpis zdecydowanie okazjonalny, chociaż lepiej by było (w moim - jak również kilku[nastu] innych ludzi mniemaniu - gdyby takiej okazji nigdy nie było). Dzisiaj swoją działalność kończy miejsce dla mnie szczególne, przez długie lata utożsamiane z moim "internetowym domem", adresem, pod którym zawsze czułem się "u siebie". Zaczęło się kilka dobrych lat temu, kiedy kidzior (Marek Karcz) wpadł na pomysł zorganizowania strony do Listy Niezależnych Radia Łódź. Najpierw współpraca z Radiem Łódź, później przejście na własną rękę, wiele recenzji, informacji o koncertach (początkowo głównie z Łodzi, później pojawiały się informacje z Pabianic, Bełchatowa, Piotrkowa Trybunalskiego - aż w końcu nawiązano współpracę z jednym z krakowskich klubów..). W końcu organizowanie koncertów pod własnym szyldem (z banerem, który zaginął w akcji..), zloty bardziej i mniej świąteczne, ale zawsze w dobrych humorach i z niezapomnianymi akcjami. Dzieliło nas czasami prawie wszystko, łączyło zami...

Kręgosłupy moralno-polityczne działaczy KO - Trzask i prask

Żartom na temat kręgosłupa moralnego (czy, jak to określił poseł Bartosz Arłukowicz, kręgosłupa polityczno-moralnego [ 1 ]) Jarosława Gowina nie było końca. Co prawda panowie Arłukowicz i Trzaskowski pokłócili się o to w kontekście "przechodzenia z partii do partii", ale szantaż Jarosława " głosowałem, chociaż się z tego nie cieszyłem " Gowina w sprawie wyborów prezydenckich w 2020 r. przejdzie do historii polskiej polityki. Wystarczyło jednak poczekać do końca I tury wyborów prezydenckich, w których Konfederacja  popierająca Krzysztofa Bosaka wykręciła nadspodziewanie dobry wynik (chociaż kto uważnie obserwował ich kampanię nie powinien być tym aż tak bardzo zaskoczony), żeby usłyszeć całą symfonię chrzęstu pękających kręgosłupów w szeregach Platformy Obywatelskiej / Koalicji Obywatelskiej od gwałtownego skrętu w prawo. Warto zachować tę chwilę w pamięci potomnych -- kiedyś z pewnością do tego wrócimy. Zaczęło się od tweetów (sztabu) Rafała Trzaskowskiego, produkow...

Uliczna (sub)kultura strachu

Właściwie już nawet sam nie wiem, ile razy miałem taką sytuację. Jadę rowerem, przede mną ( vis-à-vis ) osoba / osoby z małym dzieckiem. Nagle "zorientowanie się w sytuacji", nerwowe przyciągnięcie dziecka do siebie, czasami dość głośne "uważaj, rower jedzie", "patrz przed siebie", "zejdź z drogi". Nie pozostaje mi w zasadzie nic więcej, jak tylko uśmiechnąć się do mijających mnie pieszych z maluchem i nieśmiało uśmiechnąć się, z nieukrywanym uczuciem zakłopotania. Niezmiennie, za każdym razem. Stałem się -- wbrew swojej woli -- uczestnikiem jednej z pierwszych lekcji "wychowania komunikacyjnego" tego młodego człowieka. Oto ja: rowerzysta, szybki, większy, "silniejszy", "ustąp mi miejsca". Oto on: pieszy, wolniejszy, "narażony na obrażenia, które mu niechybnie zafunduję, jeśli tylko nie zejdzie mi z drogi". Za chwilę pewnie pytanie "a gdzie ja jeżdżę, skoro mi dzieci prosto spod kół zabierają...