Przejdź do głównej zawartości

Nic się nie stało, Polacy...

Mecz nr 700 polskiej reprezentacji w piłce nożnej mamy już za sobą[1]. Jak to jest ogólnie przyjęte, okrągłe rocznice zawsze zachęcają (zmuszają?) mnie do refleksji. Znawcą nie jestem, także całość będzie z pozycji laika (nawet więcej - kibica kanapowca). Jestem jednak ciekawy, jaką część grupy kibiców reprezentuję (śmiem przypuszczać, że zdecydowaną większość - jednak specjalistycznych badań nie prowadziłem; mea culpa).

Zdumiewające jest to, jak czekam na kolejne mecze biało-czerwonych - z nadzieją kilkunastoletniego chłopca, który nadal wierzy, że tym razem nagle się przebudzą, że wzniosą się ponad wyżyny i nagle zobaczę prawdziwe Orły (Engela?) zamiast miotających się po podwórku wróbli. Ostatnie mistrzostwa Europy w Austrii i Szwajcarii nieco rozwiały wszelkie nadzieje kibiców na nadzwyczajne zmiany w polskiej piłce nożnej (rozbudzone nadzwyczajnie po sensacyjnym zwycięstwie nad Portugalią), zaś dziś - co warto zauważyć, 3 tygodnie przed pierwszym meczem eliminacyjnym do Mistrzostw Świata w RPA - nadzieja kanapowca pospolitego znikła. Nie chodzi nawet o to, że przegrali O:1 z Ukrainą - nawet mistrzowie przegrywają. Ale styl gry był (eufemicznie to ujmując) żenujący. Kolejny raz najlepszym zawodnikiem był bramkarz (nie zgadliście, tym razem nie bronił Artur Boruc) i kolejny raz można powiedzieć, że nie zdobyliśmy gola, bo naszemu najlepszemu zawodnikowi kazaliśmy stać na bramce. Smutne, ale prawdziwe.

Jednak słuchając / czytając ostatnie doniesienia sportowe (w końcu - jakby na to nie patrzeć - mamy Letnie Igrzyska Olimpijskie) zwróciłem uwagę na inny aspekt polskiego podwórka sportowego. Jaki sport zgarnia w Polsce największą kasę? Piłka nożna. Myśląc o organizacji Mistrzostw Europy w 2012 i rozbudowie całej infrastruktury piłkarskiej nie można mieć już żadnych wątpliwości. A jaki sport sprawia największy zawód największej części Polski? Uwaga: piłka nożna (mówiąc o "największej części" mam na myśli ilość transmisji telewizyjnych, popularność rozgrywek, ilość klubów, ilość kibiców...). W tym samym czasie, kiedy polska klasa piłkarska stara się odnosić jakiekolwiek sukcesy i nie wracać z każdego zagranicznego turnieju po kilku, inni polscy sportowcy odnoszą sukcesy, które mogłyby dumą napełniać serce niejednego miłośnika sportu.

I co jest w tym wszystkim takiego dziwnego? Otóż jeżeli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. Kiedy w polską piłkę nożną ładowane są duże (oczywiście jak na polskie warunki) fundusze, inne dziedziny cierpią na permanentne niedoinwestowanie. Nie chcę nawet wspominać o lokalnych oddziałach sportowych różnych dyscyplin innych niż piłka kopana - o ile w ogóle w danym miejscu takowe istnieją, bo i to nie jest pewne. Zresztą po co od razu popadać w czarną rozpacz, lepiej coś jeszcze napisać. A napiszę o znanych (?) i powszechnie podziwianych... którzy również potrafią cierpieć na brak "kasy".
Zna ktoś siostry Radwańskie? Tak, chodzi o te tenisistki: Agnieszkę (zwyciężczyni Wimbledonu i French Open w kategorii juniorek) oraz Urszulę (zwyciężczyni Wimbledonu, French Open i US Open w kategorii juniorek). Ostatnimi czasy dotarła do mnie informacja, jakoby siostry Radwańskie miały się wynosić z rodzinnego Krakowa.

Korty tenisowe sióstr Radwańskich zabuduje apartamentowiec. Nowych krakowianie nie chcą, bo wolą ciszę. - Jeśli nie będzie gdzie trenować, zbierzemy zabawki i opuścimy piaskownicę - ostrzega ojciec i trener dziesiątej tenisistki świata.[2]

Miasto nie kwapiło się za bardzo do rozwiązania tego problemu, bo co to za problem. Przecież...

Należy jednak pamiętać, że dla obcokrajowców Radwańska jest przede wszystkim Polką. Pozycjonowanie jej jako krakowianki jest niezmiernie trudne. Kto w świecie wie, z jakiego miasta pochodzi Maria Szarapowa? - pyta Izabela Helbin, szefowa miejskiej promocji.[2]

Jasne. Jak nie znajdą miejsca w Krakowie, to na pewno w innym mieście w Polsce. A jak nie w Polsce... przecież w strefie Schengen jesteśmy - jak będzie chciała, to wyjedzie jak wielu polskich trenerów do tej pory wyjechało. W tym przypadku skończyło się jednak "szczęśliwie" (czyt. Kraków jednak postanowił coś z tym wszystkim zrobić). Jak to ujęto w samym artykule:

(...) Kraków pokazał, że nie wszystko w Polsce musi być na „nie”. Brawo![3]

Uff.. znalazł się kąt dla mistrzyń (obecnych - i oby - przyszłych).

A może inny przykład? Cieszyłem się (po swojemu, ale jednak) ze złotego medalu Leszka Blanika. Jakoś chyba tak jest, że im mniej się ma, tym bardziej się z tego cieszy - dlatego nie zazdroszczę w tym roku Chińczykom. Można powiedzieć, że lekko się zdziwiłem, gdy przeczytałem:

Mistrz olimpijski skoki ćwiczy w salce gdańskiej AWF. Z nazwy jest to Ośrodek Przygotowań Olimpijskich. Z nazwy. Blanik, chcąc wykonać nabieg przed skokiem, musi wyjść na uczelniany korytarz. Inaczej dostatecznie się nie rozpędzi.[4]

Proceder musi trwać dość długo, bo pan Leszek kończy w przyszłym roku karierę sportową, podczas której zdążył jednak już sporo osiągnąć. Kolejny obraz rzeczywistości polskiego sportu. Przykłady inne zapewne również można podać, a przypomnę - mówimy wyłącznie o sportowcach odnoszących zwycięstwa na najważniejszych arenach sportowych świata. Co dzieje się niżej? Nawet nie chcę o tym myśleć.

A na razie pozostaje mi wyłącznie zaśpiewać najpopularniejszą pieść polskiego kibica piłki nożnej.

Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało.

Post scriptum
Celowo darowałem sobie wspominanie o korupcji w PZPN, ustawianiu meczy itd. Nie warto było nawet o tym wspominać. I tak każdy wie, o co chodzi...

Źródła:
[1] Pilkanozna.pl, Polska zagra po raz 700. [dostęp: 20 sierpnia 2008]
[2] Szymon Opryszek, Sport.pl, Siostry Radwańskie przegrywają z Krakowem [dostęp: 20 sierpnia 2008]
[3] Piotr Bobakowski, Sportfan, Radwańscy nie muszą emigrować. Powstaną korty w Krakowie [dostęp: 20 sierpnia 2008]
[4] Przemysław Franczak, Adam Suska - POLSKA Dziennik Zachodni, Pekin 2008: Leszek Blanik - człowiek religijny i perfekcjonista [dostęp: 20 sierpnia 2008]

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cenzura raportu Karskiego (zagadnienia żydowskie w kraju)

O tym wpisie myślałem już od czasu obejrzenia w kinie filmu Sławomira Grünberga " Karski i władcy ludzkości " (w mojej opinii film średni, w bardzo dużej części odtwórczy -- w pewnym stopniu film zmarnowanego potencjału, ale to już temat na inną okazję). W jakiś sposób jest to też nawiązanie to wcześniejszych postów z cyklu [wycinki z prasy] -- chodzi o przybliżenie czegoś, na co w internecie można pewnie gdzieś trafić, ale po pierwsze trzeba wiedzieć gdzie szukać, po drugie zaś -- absolutnie się nie Googluje. Zacznijmy od tego, że Muzeum Historii Polski ma dwie podstrony poświęcone w całości osobie Jana Romualda Kozielewskiego , znanego powszechnie jako Jan Karski: Jan Karski. Niedokończona misja oraz Jan Karski - pakiet edukacyjny . Na tej drugiej stronie w dziale "Misja" znajdziemy treść raportów Karskiego -- dokumentów uważanych za jedno z najważniejszych polskich świadectw na temat Holocaustu (obok raportów Pileckiego ; czy to nie ciekawe, że zarówno

Podcasty warte słuchania

Czasami, kiedy zabawię na facebooku nieco dłużej niż zwykle, trafiam dość szybko na pewną liczbę 'wszystkowiedów' (choć, z tego co kojarzę, Julian Tuwim znalazł dla nich ciekawsze i trafniejsze określenie...), którzy od razu przypominają mi, dlaczego więcej czasu niż na fb spędzam na słuchaniu podcastów. Pomyślałem, że jakimś (lepszym lub gorszym) pomysłem jest podzielenie się ich listą i rekomendacja dla tych najciekawszych. Z jednej strony to jakaś forma choć skromnego docenienia ich twórców i twórczyń, z drugiej - może komuś się ona przyda, kiedy będzie potrzebował ciekawszego miejsca do ukrycia się przed "nie znam się, ale i tak powiem ci, jak jest". Podcasty, które wspieram finansowo: 1. Dział Zagraniczny - nieczęsto zdarza mi się cenić kogoś tak bardzo, jak cenię sobie Macieja Okraszewskiego. I to nie tylko w odniesieniu do ogromnej pracy, którą wykonuje, oraz wiedzy i umiejętności, które ma. Pasuje mi również jego "filozofia życiowa" w kwestiach dzi

Blogi 2009

Wpis z nurtu out-of-control, czyli robię wszystko, czego nie trzeba -- odkładając na bok rzeczy, które zrobić muszę ;-) ( prokrastynacja w czystej postaci). Korzystając z konkursu na blog roku 2009 postanowiłem sprawdzić, co tam ciekawego w blogosferze -- przy okazji licząc na to, że znajdę coś nowego i ciekawego do czytania. Całe szczęście są kategorie, także od razu odpuściłem sobie przeglądanie blogów, które zdecydowanie nie są mi potrzebne do szczęścia. Także odpadły wszystkie z "Ja i moje życie", "Polityki" (mam tego wystarczająco na co dzień), "Teen" (przepraszam młodsze Koleżanki i młodszych Kolegów, to nie z braku szacunku do Was -- po prostu nie interesuje mnie to, o czym piszecie; żeby nie było, kategorię na wszelki wypadek przejrzałem)... No dobrze, odpuściłem sobie właściwie wszystkie kategorie oprócz "Profesjonalne", którą sumiennie przewertowałem. I znalazłem coś dla siebie, ale że na razie konkurs trwa, nie będę robił komuś darmo