Jakiś czas temu mój kolega na swoim blogu napisał notatkę Nasza klasa - Twoje narkotyki. O ile tamto działanie w sposób ewidentny łamało polskie prawo (Ustawa z dnia 29 lipca 2005 o przeciwdziałaniu narkomanii, mamy tu do czynienia z nielegalnym obrotem środkami odurzającymi i substancjami psychotropowymi), o tyle z tego, co donoszą ostatnio media, środki działające podobnie do znanych narkotyków (LSD, amfetamina czy tabletki ekstazy) będą najprawdopodobniej niedługo dostępne na polskim rynku... w specjalnych sklepach. Czyli nie ma nawet mowy o dreszczyku emocji kupowania czegoś "spod lady"! Ładnie, pięknie, legalnie... zgodnie z zasadą, że co nie jest zakazane ani nakazane, jest dozwolone. Nie trzeba się nawet za długo zastanawiać, by domyślić się, o co chodzi
Źródła:
[1] Iga Dzieciuchowicz, Dawid Hajok, Gazeta.pl, "Niebezpieczne dopalacze dostępne w sklepie" [dostęp:02.08.2008]
[2] Iga Dzieciuchowicz, Dawid Hajok Gazeta.pl, "Halucynogeny na sklepowych półkach" [dostęp:02.08.2008]
Dodatek: Ustawa z dnia 29 lipca 2005 o przeciwdziałaniu narkomanii
- W Wielkiej Brytanii sklepy z dopalaczami istnieją od 2003 roku, a produkty sprzedają się bardzo dobrze, wręcz fantastycznie - mówi kierownik polskiego oddziału World Wide Suplement Importer, który nie zgadza się na publikowanie swego nazwiska.[1]Swoją drogą, ciekawa sprawa. Kierownik polskiego działu dużej firmy, który nie ujawnia własnego nazwiska... K'woli ścisłości - World Wide Suplement Importer to międzynarodowa spółka, która zamierza otworzyć w Polsce sieć sklepów z "dopalaczami". A na czym polega cały pomysł? Sprawę wyjaśnia Wojciech Łuszczyna Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych:
- Niestety, legalność dopalaczy wynika z tego, że substancje wykorzystane do ich produkcji nie są umieszczone w wykazie środków zabronionych w naszym kraju. Dystrybutorzy wykorzystują tę lukę w naszym prawodawstwie (...).[2]Jak widać, mimo że ustawa była aktualizowana w 2005 (wcześniejsza "wersja" ustawy, uchylona przez tę z 2005 pochodzi z 24 kwietnia 1997), nadal pozostają dość poważne luki, które dość łatwo wykorzystać i zbić na tym niezły interes. Pytanie tylko, jakim kosztem? Jak czytamy dalej w jednym z artykułów, w Ministerstwie Zdrowia wzięto się ostro do pracy, aby listę z ustawy uaktualnić o nowe substancje, wykorzystywane przy produkcji środków mających zastąpić bardziej znane, ale w świetle polskiego prawa nielegalne odpowiedniki. Jednak "szef polskiego działu WWSI" (ten sam, który nie chce podawać swojego nazwiska do publicznej wiadomości), rozwiewa -tak się przynajmniej wydaje - wszelkie wątpliwości dotyczące celowości takich działań.
- Jeśli jakakolwiek substancja zostanie zabroniona, natychmiast wycofamy produkt, który ją zawiera. Jej substytut powstaje w laboratoriach na drugi dzień. Nie da się tego kontrolować - tłumaczy kierownik polskiego oddziału World Wide Suplement Importer.[1]Wydaje mi się, że ktoś przynajmniej stara się kontrolować ten proceder. Mało tego, czerpie z niego niezłe dochody. Panie kierowniku, domyśla się Pan, o kogo może chodzić?
Źródła:
[1] Iga Dzieciuchowicz, Dawid Hajok, Gazeta.pl, "Niebezpieczne dopalacze dostępne w sklepie" [dostęp:02.08.2008]
[2] Iga Dzieciuchowicz, Dawid Hajok Gazeta.pl, "Halucynogeny na sklepowych półkach" [dostęp:02.08.2008]
Dodatek: Ustawa z dnia 29 lipca 2005 o przeciwdziałaniu narkomanii
Komentarze
Fakt, że alkohol czy nikotyna przeszły proces akulturacji i nie są postrzegane w jakimś dużym stopniu jako środki szkodliwe społecznie, ale ich "zadomowienie" się w społeczeństwie ma ten plus, że ich działanie jest powszechnie znane, normy społeczne dot. ich użytkowania również są w miarę ukształtowane. Z wynalazkami typu dopalacze.com na pewno jeszcze długo nie dojdzie się do ładu
(już pomijam kwestię, że jak wielu specjalistów od uzależnień nie stosuję rozgraniczenia na miękkie/twarde narkotyki)