Przejdź do głównej zawartości

Być jak Łódź (ECC 2016): runda 03

Kolejna odsłona walki Łodzi o miano (lub też z mianem...) Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Artykuł również rodem z Gazeta.pl, jednak tym razem gorący optymizm pani Agnieszki Urazińskiej [Być jak Łódź (ECC 2016) / Być jak Łódź (ECC 2016): runda 02] niemiłosiernie gasi pan Krzysztof Kowalewicz w swoim artykule "Nie ma ch..., czyli żenująca impreza za milion".

Nie od dziś wiadomo, że Łódź filmem stoi. Po pierwsze "łódzka filmówka" o długim skrócie PWSFTviT, po drugie Camerimage Marka Żydowicza, przeniesiony od 2000 roku z Torunia do Łodzi, na skutek konfliktu z władzami piernikowego miasta (czyżby historia miała się powtórzyć w Łodzi?). Te właśnie skojarzenia chciały wykorzystać władze Łodzi jako podstawę budowania świadomego wizerunku miasta - łącząc więc Walentynki, koniec karnawału i filmowe skojarzenia zorganizowały za milion złotych imprezę o nazwie "Holly-Łódzkie Love Story" [1] . Początkowe plany organizacji sięgały podobno dwóch milionów złotych, artystów światowego formatu - czyli koncertu, na który przyjechałoby pół Polski. A wyszło.. jak wyszło. Relacja z wydarzenia w artykule pana Kowalewicza - zainteresowanych odsyłam, chociaż myślę, że już sam jego tytuł (który jest cytatem z tego pamiętnego, przesiąkniętego kulturalnymi uniesieniami wieczoru) mówi dużo o tym wydarzeniu.

Jako podsumowanie zamieszczę jedynie fragment artykułu:

A jakie pozostaje wspomnienie po Łodzi? Jesteśmy miastem wąskiej, długiej Piotrkowskiej (tak pokazywały ją kamery), Blue Café śpiewającego covery i Krzysztofa Krawczyka nucącego "Mój przyjacielu". Zapomniałbym. Mamy jeszcze smutnego wiceprezydenta Mirosława Wieczorka, który ze sceny zachęcał do odwiedzania miasta. No i hojnego prezydenta, który na promowanie miasta nie szczędzi grosza. [1]

Kolejny raz jestem świadkiem tego, jak z dobrego pomysłu można zrobić mizerię, że aż w oczy kole. A komunikat o poziomie łódzkiej kultury poszedł nad wyraz jasny.

Jadąc dzisiaj autobusem spotkałem dwie koleżanki - Martę i Justynę (które z tego miejsca serdecznie pozdrawiam ;-) ). Rozmowa jak zwykle krążyła wokół wielu tematów, zeszła między innymi na kategorię "podróże i miasta". Opisując różne zakątki Polski Marta do opisu Łodzi użyła określenia, które mi osobiście bardzo się spodobało - powiedziała, że "Łódź jest wulgarna" [2]. Dziękuję Ci Marto, określenie pasuje.

Źródło:

[1] Krzysztof Kowalewicz, Gazeta.pl, Nie ma ch..., czyli żenująca impreza za milion" [dostęp: 22.02.2009]

[2] Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych Władysława Kopalińskiego: wulgarny - ordynarny, trywialny, niewybredny, grubiański; prostacki, uproszczony.

Komentarze

Admiral Awesome pisze…
Mam nadzieję, że w niedalekim czasie Grupa Pewnych Osób i inne organizacje zrobią coś lepszego z wizerunkiem Łodzi - coś lepszego, niż robią to teraz niespełna władz umysłowych ludzie z magistratu.

Popularne posty z tego bloga

Cenzura raportu Karskiego (zagadnienia żydowskie w kraju)

O tym wpisie myślałem już od czasu obejrzenia w kinie filmu Sławomira Grünberga " Karski i władcy ludzkości " (w mojej opinii film średni, w bardzo dużej części odtwórczy -- w pewnym stopniu film zmarnowanego potencjału, ale to już temat na inną okazję). W jakiś sposób jest to też nawiązanie to wcześniejszych postów z cyklu [wycinki z prasy] -- chodzi o przybliżenie czegoś, na co w internecie można pewnie gdzieś trafić, ale po pierwsze trzeba wiedzieć gdzie szukać, po drugie zaś -- absolutnie się nie Googluje. Zacznijmy od tego, że Muzeum Historii Polski ma dwie podstrony poświęcone w całości osobie Jana Romualda Kozielewskiego , znanego powszechnie jako Jan Karski: Jan Karski. Niedokończona misja oraz Jan Karski - pakiet edukacyjny . Na tej drugiej stronie w dziale "Misja" znajdziemy treść raportów Karskiego -- dokumentów uważanych za jedno z najważniejszych polskich świadectw na temat Holocaustu (obok raportów Pileckiego ; czy to nie ciekawe, że zarówno

Podcasty warte słuchania

Czasami, kiedy zabawię na facebooku nieco dłużej niż zwykle, trafiam dość szybko na pewną liczbę 'wszystkowiedów' (choć, z tego co kojarzę, Julian Tuwim znalazł dla nich ciekawsze i trafniejsze określenie...), którzy od razu przypominają mi, dlaczego więcej czasu niż na fb spędzam na słuchaniu podcastów. Pomyślałem, że jakimś (lepszym lub gorszym) pomysłem jest podzielenie się ich listą i rekomendacja dla tych najciekawszych. Z jednej strony to jakaś forma choć skromnego docenienia ich twórców i twórczyń, z drugiej - może komuś się ona przyda, kiedy będzie potrzebował ciekawszego miejsca do ukrycia się przed "nie znam się, ale i tak powiem ci, jak jest". Podcasty, które wspieram finansowo: 1. Dział Zagraniczny - nieczęsto zdarza mi się cenić kogoś tak bardzo, jak cenię sobie Macieja Okraszewskiego. I to nie tylko w odniesieniu do ogromnej pracy, którą wykonuje, oraz wiedzy i umiejętności, które ma. Pasuje mi również jego "filozofia życiowa" w kwestiach dzi

Blogi 2009

Wpis z nurtu out-of-control, czyli robię wszystko, czego nie trzeba -- odkładając na bok rzeczy, które zrobić muszę ;-) ( prokrastynacja w czystej postaci). Korzystając z konkursu na blog roku 2009 postanowiłem sprawdzić, co tam ciekawego w blogosferze -- przy okazji licząc na to, że znajdę coś nowego i ciekawego do czytania. Całe szczęście są kategorie, także od razu odpuściłem sobie przeglądanie blogów, które zdecydowanie nie są mi potrzebne do szczęścia. Także odpadły wszystkie z "Ja i moje życie", "Polityki" (mam tego wystarczająco na co dzień), "Teen" (przepraszam młodsze Koleżanki i młodszych Kolegów, to nie z braku szacunku do Was -- po prostu nie interesuje mnie to, o czym piszecie; żeby nie było, kategorię na wszelki wypadek przejrzałem)... No dobrze, odpuściłem sobie właściwie wszystkie kategorie oprócz "Profesjonalne", którą sumiennie przewertowałem. I znalazłem coś dla siebie, ale że na razie konkurs trwa, nie będę robił komuś darmo