Wbrew nadziei niektórych - jeszcze dycham, jednak natłok zajęć znacznie skrócił mi ilość tzw. czasu wolnego. Jednak jest sprawa, na opisanie której miałem ochotę od dłuższego czasu - chodzi o kwestię powrotu Francji do wojskowych struktur NATO. Jak wiadomo - lub też nie - w 1966 Charles André Joseph Marie de Gaulle postanowił wyprowadzić Francję z organizacji, którą sami Francuzi zakładali zaledwie 17 lat wcześniej. Chodziło głównie o chęć rozwoju własnego programu atomowego przez Francję oraz niechęć przedstawicieli tego kraju do rosnącej roli Stanów Zjednoczonych w Europie. Francja nie uczestniczyła w NATO w sensie militarnym, jednak politycznie była cały czas obecna.
Aktualnie urzędujący 6 prezydent V Republiki Francuskiej po objęciu tego urzędu postanowił zmienić ten stan rzeczy i zadeklarował powrót Francji do wojskowych struktur NATO [1] - i tu zaczęły się schody (a ja zacząłem obawiać się o dalsze losy Paktu Północnoatlantyckiego...).
Oczywiście na samym początku zaczęła się gra o stołki, bo przecież Francuz bez kierowniczego stanowiska to nie Francuz. Zresztą nie ma co się dziwić - w polityce jeżeli tylko można coś zyskać, to się to robi; tanio skóry sprzedawać nie można.
Francuzi mają objąć zwierzchnictwo nad Sojuszniczym Dowództwem Transformacji (Allied Command Transformation – ACT) w Norfolk, w Wirginii, a także nad regionalnym centrum dowodzenia w Lizbonie. Pierwsza z jednostek zajmuje się koordynacją przemian zachodzących w ramach Sojuszu i wewnętrzną organizacją sił natowskich. Baza w Lizbonie to przede wszystkim siedziba Sił Szybkiego Reagowania, ale także centrum analizy zdjęć satelitarnych. [1]
Z takich samych - zresztą słusznych - założeń wyszła Turcja (najbardziej demokratyczne państwo-członek NATO, jakiego tylko można sobie wyobrazić...), która postanowiła przyłączyć się do tego handlu. Zgoda na wejście Francji do NATO w zamian na zgodę wejścia Turcji do UE [2]. Wtedy pomyślałem "ładnie, nie dość że Francja w NATO, to jeszcze Turcja w UE - ratuj się kto może" (dodawać nie muszę, że jestem przeciwnikiem wejścia Turcji do struktur Unii - jak kiedyś pojawi się ku temu okazja, pochylę się i nad tą kwestią).
Wracając jednak do Francji - jak to z Francuzami bywa, na zgrzyty nie trzeba było długo czekać. Najpierw prezydent Sarkozy pokłócił się o krzesło [3] (a właściwie to o miejsce, na którym ma siedzieć podczas kwietniowego szczytu NATO). Oczywistym było, że Francja od samego początku ma zacząć grać w NATO pierwsze skrzypce; bez względu na to, na jakim poziomie będzie ten artystyczny występ. Prezydent Francji ignorując przyjęte zasady zasiadania w kolejności alfabetycznej, autorytatywnie stwierdził, że zamierza siedzieć zaraz obok sekretarza generalnego Sojuszu, Jaapa de Hoop Scheffera (niestety nie jestem pewien, czy dobrze odmieniłem nazwisko - holenderskiego jeszcze nie znam).
Sarkozy'emu pomyliło się z Unią Europejską - komentują ironicznie dyplomaci. [3]
Ten komentarz mówi sam za siebie i nic już dodawać nie trzeba. Oczywiście na tym francuska gra się nie skończyła. Minister spraw zagranicznych z czasów prezydenta Chiraca stwierdziła, że "Francja w NATO nie zamierza podporządkować się USA" [4] . Czyli jak mantra powraca sytuacja z 1966. Można powiedzieć - eksminister, jej zdanie nie ma aktualnie większego znaczenia. W sensie aktualnej polityki może mieć rzeczywiście niewielkie znaczenie, jednak wyraża pewne nastroje panujące we Francji. Nic, tylko czekać na dalszy rozwój wydarzeń.
Jednak najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że o żadnej armii świata nie słyszałem tyle kawałów, co o armii francuskiej. Ba, po sieci krążą nawet rzekome cytaty Chiraca i Pattona, które oddawały by powszechne nastawienie internautów do siły armii Francji;
"Z tego co wiem, wojna zawsze oznacza porażkę".
Jacques Chirac
"Wolę mieć niemiecką dywizję przed sobą, niż francuską za sobą".
George Patton
Nie da się ukryć, że wbrew sarkastycznym kawałom Francja jako jedno z największych państw Europy może mieć duży wpływ na sił militarną sojuszu. Jednak - moim zdaniem - Francja w NATO oznacza również ciekawe, niekoniecznie spokojne czasy. A swoją drogą - wpiszcie do wyszukiwarki Google frazę "French military victories" i szukajcie przez "szczęśliwy traf". Wynik daje do myślenia ;-)
Źródła:
[1] Przemysław Pietraszek, PSZ, Francja wraca do struktur wojskowych NATO [dostęp: 20.02.2009]
[2] Onet.pl, Turcja staje na drodze powrotu Francji do NATO [dostęp: 20.02.2009]
[3] Gazeta.pl, Kolejny spór o krzesło. Sarkozy grozi bojkotem szczytu [dostęp: 20.02.2009]
[4] Onet.pl, Francja w NATO nie zamierza podporządkować się USA [dostęp: 20.02.2009]
Komentarze