Pierwsza przeczytana dzisiaj wiadomość i już mam o czym pisać. Za to zagranie 1:0 dla Borisa Tadića, trzeciego prezydenta Republiki Serbii.
Zatem przejdźmy do rzeczy (lub też ad rem, jak kto woli)
A czemu - moim zdaniem - jest to świetne zagranie?
Po pierwsze prezydent Serbii w swojej wypowiedzi zdecydowanie odciął się od siłowych prób rozwiązani kwestii niepodległości Kosowa.
Nikt nie będzie mógł mu zarzucić, że działa wbrew prawu międzynarodowemu - co więcej, wychodząc na przeciw apelom wielu krajów zachodnich... postanowił rozwiązać kwestię właśnie na drodze prawnej. Bo przecież jak inaczej nazwać inicjatywę rozwiązania tego konfliktu przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości? To stawia go w pozycji "czystego gracza", któremu nic nie można zarzucić. A jednocześnie zamknął kraje Zachodu w pułapce, którą same na siebie zastawiły. Kto dołki kopie, ten sam w nie wpada.
Przeanalizujmy teraz, co może się teraz stać:
1. Większość państw nie poprze koncepcji prezydenta Borisa Tadića - w jakim świetle się wtedy postawią? Jak w takiej sytuacji jakiekolwiek państwo będzie mogło choćby wspominać o przestrzeganiu prawa międzynarodowego? Byłaby to zupełna kompromitacja państw Zachodu i całej idei prawa międzynarodowego, które okazałoby się jedynie narzędziem do załatwiania partykularnych interesów pewnej grupy państw (o ile już teraz tak nie jest, ale przecież nikt nikomu niczego nie udowodnił. Jeszcze nie.)
2. Większość państw poprze koncepcję prezydenta Borisa Tadića, zaś MTS zajmie się tą sprawą i osądzi kwestię legalności autonomii Kosowa.
a) uzna tę autonomię na legalną - wydaje się to dość kuriozalną sytuacją (we wpisie z 27 sierpnia 2008 "Rosyjska lekcja konsekwencji" wskazywałem już na to, że uznanie niepodległego Kosowa jest niezgodne z prawem międzynarodowym; oznaczałoby to tyle, że MTS zalegalizowałby sytuację bezprawną). Wtedy też 46 państw - członków ONZ oraz Republika Chińska, które uznały Kosowo za niepodległe państwo, będą musiały znaleźć dość przekonującą odpowiedź na pytanie o nieuznanie niepodległości Osetii Południowej oraz Abchazji, czyli dwóch separatystycznych republik gruzińskich (w gronie tych 46 państw są między innymi Polska, Litwa czy Stany Zjednoczone, które murem stoją po stronie prezydenta Micheila Saakaszwiliego). Trzeba będzie jednak powiedzieć komuś "sorry, pomyłka".
b) uzna tę autonomię za nielegalną - sytuacja (moim zdaniem) bardziej prawdopodobna, ale tylko z prawnego, nie zaś politycznego punktu widzenia. Problem uznania Osetii Południowej czy Abchazji na gruncie prawnym teoretycznie przestałby istnieć, ale co zrobić w tym momencie z Kosowem? Jeżeli chodzi o uznanie państwa nie jest to warunek konieczny do jego istnienia, aczkolwiek zdecydowanie ułatwia mu funkcjonowanie na gruncie prawno-międzynarodowym. Jak oficjalnie utrzymywać kontakty z państwem, którego się oficjalnie nie uznaje? Co prawda takie cuda międzynarodowe w pewien sposób istnieją (wystarczy wspomnieć na kazus Chińskiej Republiki Ludowej i Republiki Chińskiej, między którymi kontakty gospodarcze jak najbardziej są utrzymywane - z korzyścią dla obu stron, jednak jest to dość karkołomny układ i całkiem szczególna sytuacja).
Jeżeli zaś chodzi o samo uznanie państwa - akt taki jest właściwie niemożliwy do cofnięcia (jeżeli mówimy o sytuacji uznania de iure). Jednak istnieje pewna furtka - w prawie międzynarodowym obowiązuje zakaz uznawania sytuacji nielegalnych (zgodnie z zasadą ex iniuria iuris non oritur, czyli z bezprawia nie wywodzi się prawo). Pewnie głupio byłoby części przyznać się, że zalegalizowali sytuację bezprawną, ale lepiej się z błędu wycofać, niż twardo w nim tkwić, mimo oficjalnego orzeczenia Sądu Międzynarodowego.
Dla Zachodu sytuacja patowa. Nic, tylko pogratulować prezydentowi Borisowi Tadićowi inwencji i doradców. Z któregokolwiek kraju są.
Źródła:
[1] Łukasz Kobeszko, PSZ, Prezydent Serbii oczekuje poparcia od członków ONZ w sprawie Kosowa [dostęp: 12.09.2008]
Zatem przejdźmy do rzeczy (lub też ad rem, jak kto woli)
Prezydent Boris Tadić skierował w czwartek (11.9) list do wszystkich państw członkowskich ONZ, w którym prosi o poparcie inicjatywy skierowania przez Zgromadzenie Ogólne ONZ wniosku do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości (ICJ) o zbadanie legalności secesji Kosowa. [1]
A czemu - moim zdaniem - jest to świetne zagranie?
Po pierwsze prezydent Serbii w swojej wypowiedzi zdecydowanie odciął się od siłowych prób rozwiązani kwestii niepodległości Kosowa.
Jednocześnie Tadić wyklucza w liście do członków ONZ zastosowanie przez Belgrad siłowego rozwiązania problemu Kosowa, lub wprowadzenie wobec Prisztiny sankcji ekonomicznych. Zdaniem prezydenta, Serbia może walczyć o Kosowo tylko pokojowymi i dyplomatycznymi środkami. [1]
Nikt nie będzie mógł mu zarzucić, że działa wbrew prawu międzynarodowemu - co więcej, wychodząc na przeciw apelom wielu krajów zachodnich... postanowił rozwiązać kwestię właśnie na drodze prawnej. Bo przecież jak inaczej nazwać inicjatywę rozwiązania tego konfliktu przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości? To stawia go w pozycji "czystego gracza", któremu nic nie można zarzucić. A jednocześnie zamknął kraje Zachodu w pułapce, którą same na siebie zastawiły. Kto dołki kopie, ten sam w nie wpada.
Przeanalizujmy teraz, co może się teraz stać:
1. Większość państw nie poprze koncepcji prezydenta Borisa Tadića - w jakim świetle się wtedy postawią? Jak w takiej sytuacji jakiekolwiek państwo będzie mogło choćby wspominać o przestrzeganiu prawa międzynarodowego? Byłaby to zupełna kompromitacja państw Zachodu i całej idei prawa międzynarodowego, które okazałoby się jedynie narzędziem do załatwiania partykularnych interesów pewnej grupy państw (o ile już teraz tak nie jest, ale przecież nikt nikomu niczego nie udowodnił. Jeszcze nie.)
2. Większość państw poprze koncepcję prezydenta Borisa Tadića, zaś MTS zajmie się tą sprawą i osądzi kwestię legalności autonomii Kosowa.
a) uzna tę autonomię na legalną - wydaje się to dość kuriozalną sytuacją (we wpisie z 27 sierpnia 2008 "Rosyjska lekcja konsekwencji" wskazywałem już na to, że uznanie niepodległego Kosowa jest niezgodne z prawem międzynarodowym; oznaczałoby to tyle, że MTS zalegalizowałby sytuację bezprawną). Wtedy też 46 państw - członków ONZ oraz Republika Chińska, które uznały Kosowo za niepodległe państwo, będą musiały znaleźć dość przekonującą odpowiedź na pytanie o nieuznanie niepodległości Osetii Południowej oraz Abchazji, czyli dwóch separatystycznych republik gruzińskich (w gronie tych 46 państw są między innymi Polska, Litwa czy Stany Zjednoczone, które murem stoją po stronie prezydenta Micheila Saakaszwiliego). Trzeba będzie jednak powiedzieć komuś "sorry, pomyłka".
b) uzna tę autonomię za nielegalną - sytuacja (moim zdaniem) bardziej prawdopodobna, ale tylko z prawnego, nie zaś politycznego punktu widzenia. Problem uznania Osetii Południowej czy Abchazji na gruncie prawnym teoretycznie przestałby istnieć, ale co zrobić w tym momencie z Kosowem? Jeżeli chodzi o uznanie państwa nie jest to warunek konieczny do jego istnienia, aczkolwiek zdecydowanie ułatwia mu funkcjonowanie na gruncie prawno-międzynarodowym. Jak oficjalnie utrzymywać kontakty z państwem, którego się oficjalnie nie uznaje? Co prawda takie cuda międzynarodowe w pewien sposób istnieją (wystarczy wspomnieć na kazus Chińskiej Republiki Ludowej i Republiki Chińskiej, między którymi kontakty gospodarcze jak najbardziej są utrzymywane - z korzyścią dla obu stron, jednak jest to dość karkołomny układ i całkiem szczególna sytuacja).
Jeżeli zaś chodzi o samo uznanie państwa - akt taki jest właściwie niemożliwy do cofnięcia (jeżeli mówimy o sytuacji uznania de iure). Jednak istnieje pewna furtka - w prawie międzynarodowym obowiązuje zakaz uznawania sytuacji nielegalnych (zgodnie z zasadą ex iniuria iuris non oritur, czyli z bezprawia nie wywodzi się prawo). Pewnie głupio byłoby części przyznać się, że zalegalizowali sytuację bezprawną, ale lepiej się z błędu wycofać, niż twardo w nim tkwić, mimo oficjalnego orzeczenia Sądu Międzynarodowego.
Dla Zachodu sytuacja patowa. Nic, tylko pogratulować prezydentowi Borisowi Tadićowi inwencji i doradców. Z któregokolwiek kraju są.
Źródła:
[1] Łukasz Kobeszko, PSZ, Prezydent Serbii oczekuje poparcia od członków ONZ w sprawie Kosowa [dostęp: 12.09.2008]
Komentarze